niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 22 "Najlepsza niespodzianka, dziękuję!"

W poprzednim rozdziale:
"Nie mogę uwierzyć, że mam na nazwisko Styles, Liv Styles Miller."
 
*Kilka tygodni później*
 
Miesiąc miodowy przeminął cudownie, chociaż obyło się bez seksu z powodu ciąży, bo nie byłam pewna czy można. Obecnie siedzę w łazience i przygotowuję się, bo Harry powiedział, że za godzinę ma dla mnie niespodziankę. Włosy zostawiłam rozpuszczone i wyprostowałam je, parę dni temu poprawiłam moje ombre. Nałożyłam puder, czarny eyeliner, jasno-różowy cień do powiek, tusz do rzęs i kremową pomadkę.
 
 
Gotowa zeszłam na dół i wzięłam jabłko. Czekałam na Harry'ego. Po zjedzonej przekąsce rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Mój mąż już czekam. Ale to cudownie brzmi. Założyłam czapkę, buty i wyszłam. Zamknęłam drzwi na klucz i poszłam w stronę samochodu. Harry na początku założył mi na oczy opaskę, żebym nic nie widziała.
 
- Wyglądasz cudownie, Pani Styles. - skomplementował mnie Harry.
- Dziękuję, Panie Styles. - zaśmiałam się cicho.
- Ugh... Zamiast tej niespodzianki wolałbym pieprzyć się z Tobą na masce samochodu albo na stole w jadalni. - powiedział swoim uwodzicielskim głosem, a ja spaliłam buraka. - Nie musisz się mnie wstydzić, żono. - zaśmiałam się.
- Będziesz musiał jeszcze poczekać tylko siedem miesięcy, mężu. - zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
- Tylko?! To AŻ siedem cholernych miesięcy. - westchnął.
 
W Harry oznajmił mi, że dojechaliśmy na miejsce. Pomógł mi wysiąść z auta i poprowadził do jakiego budynku, bo uderzyła we mnie fala gorąca. Stanęliśmy, usłyszałam rozsuwające się drzwi. Dojechaliśmy na któreś piętro, jeszcze trochę szliśmy korytarzem i w końcu wprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia. Zdjął mi z oczu opaskę, a moim oczom ukazało się studio nagraniowe. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa.
 
- I jak Ci się podoba? Masz wielki talent i chciałbym, żebyś nagrała piosenkę. - powiedział trzymając mnie w talii.
 
- To... To najlepsza niespodzianka, dziękuję! - pocałowałam go, co odwzajemnił, a po chwili się w niego wtuliłam. - Tylko trochę się denerwuję... - powiedziałam.
- Nie masz czego, kochanie. Spójrz na swój sweterek. Napis "Don't Panic!" świadczy o tym, żebyś się nie denerwowała. - pocierał moje plecy. - A to jest Paul, on Ci pomoże. - powiedział odsuwając się ode mnie. - Paul to jest moja żona, Liv. - podaliśmy sobie ręce.
- Miło mi Cię poznać, Liv. Naprawdę nie masz się czym denerwować. - uśmiechnął się życzliwie - Na początku będzie próba, a później nagramy piosenkę. Nie denerwuj się. - powiedział.
 
Weszła do studia, założyłam słuchawki. Na początku była próba, a później się zaczęło. Podobno zaśpiewałam super. Postanowiliśmy pójść jeszcze na obiad. Po zjedzonym posiłku zmęczeni wróciliśmy do domu.
 
*7 miesięcy później*
 
Siedzimy właśnie z naszymi przyjaciółmi w restauracji. Jemy, śmiejemy się, rozmawiamy o ślubie Ashley i Louis'a. Zaręczyli się. Wyglądają razem cudownie! Tą cudowną chwilę przerwał jeden skurcz, później drugi. Zwinęłam się z bólu.
 
- Kochanie, co się stało? - zapytał zmartwiony Hazz
- Auć. Chyba się zaczęło. - powiedziałam trzymając się za brzuch.
- Do szpitala, TERAZ!!! - krzyknął Harry, a wszyscy się na nas spojrzeli.
 
Wszyscy od naszego stolika gwałtownie wstali, oczywiści prócz mnie. Mąż pomógł mi wstać i zaprowadził z Louis'em i Ash do samochodu, i ruszyliśmy do szpitala, a reszta przyjaciół jechała za nami.
 
Ciąg dalszy nastąpi...
 
___________________________________________________________
I jak Wam się podoba rozdział? :D Przykro mi, ale postanowiłam, że za tydzień będzie już EPILOG. Ale postanowiłam, że założę drugiego bloga, fabułę już mam wymyśloną, tylko muszę pomyśleć nad bohaterami :D <3 KOCHAM WAS <3 Wiem, że bardzo krótki rozdział, przepraszam :c
 
+ Jakbyście mieli czas i ochotę to wpadnijcie na bloga mojej przyjaciółki, jest o Niall'u i skomentujcie :D Hahah :D
 

2 komentarze: