piątek, 24 października 2014

Rozdział 10

W poprzednim rozdziale:
"Podskoczyłam przestraszona, spojrzałam na ziemię, gdzie leżał kamień, a na nim przypięta karteczka...."


Podeszłam i wzięłam karteczkę do ręki. Napisane było:
'Czas się zabawić, skarbie. Szykuj się'

Łzy zaczęły mi się gromadzić w kącikach oczu. Podeszłam do okna i zobaczyłam jakiegoś uciekającego chłopaka w kapturze.

- Harry, ja się boję. - dałam upust moim emocjom. - Tego wszystkiego jest dla mnie za dużo. - szlocham.
- Spokojnie, poradzimy sobie. Przy mnie jesteś bezpieczna i nikt Cię już nie skrzywdzi. Obiecuję. - powiedział, po czym pocałował mnie w czoło. - Jutro pójdziemy na policję.
- Nie! - od razu zaprzeczyłam. - Może nam się coś stać przez to.
- Skarbie, po pierwsze: to już się robi chore! A po drugie: naoglądałaś się za dużo Agentów z NCIS. - parsknął śmiechem, a ja po chwili do niego dołączyłam.
- Nawet w takich sytuacjach potrafisz mnie rozśmieszyć. - uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił. - Kocham Cię, Harry. - pocałowałam go, odwzajemnił.
- Kocham Cię, Liv. - powiedział w moje usta. - Idziemy spać? - zapytał, a ja tylko kiwnęłam głową.

Poszliśmy na górę, Hazz położył się na łóżku robiąc coś na telefonie, a ja poszłam pod prysznic. Po wykąpani się ubrała moją ulubioną piżamkę ze SpongeBob'em. Wyszłam z łazienki i kierowałam się w stronę łóżka, kiedy usłyszałam chichot Loczka.

- Co Cię tak śmieszy?! - krzyknęłam, odwracając się w jego stronę, bo w łóżku już go nie było.
- Ty i Twoja piżamka. - parsknął śmiechem, a ja skrzyżowałam ręce na piersi i wywróciłam oczami.
- Bardzo śmieszne, mi jest ciągle zimno, więc się nie czepiaj i idź wziąć prysznic. - wskazałam palcem na drzwi od łazienki.

Harry wykonał moje polecanie i poszedł do łazienki, a ja nie czekając na niego, odpłynęłam w Krainę Morfeusza.

*Następny dzień*

Obudziłam się wtulona w tors chłopaka. Spojrzałam na twarz chłopaka i zobaczyłam, że już nie śpi.

- Która godzina? - przeciągnęłam się.
- Dziesiąta. - odpowiedział, po czym ułożył swoje usta w tzn. 'dzióbek'. - Czekam na buziaka na 'dzień dobry'.

Dałam mu przelotnego buziaka i wstałam z łóżka, po czym zaczęłam kierować się w stronę garderoby. Muszę się wybrać na zakupy, ale nie sama, nie po wczorajszym. W końcu postanowiłam, że ubiorę się w to. Zeszłam na dół, gdzie przy kuchence stał Harry i robił naleśniki z nutellą dla nas. Usiadłam przy stole, a za chwilę pojawił się talerz z naleśnikami. Jedliśmy w ciszy. Po zmywaniu i tym wszystkim Hazz się do mnie odezwał:

- Jedziemy na policję? - zapytał z troską w oczach.
- No dobrze.
- Masz tą karteczkę z wczoraj?
- Tak, leży na stole.

* 2 godziny później*

Już po wszystkim. Zgłosiłam pogróżki. Opowiedziałam im o Josh'u, że to wszystko jego sprawka.
Stoimy właśnie przed komisariatem.

- Harry, możemy pójść do centrum handlowego, bo potrzebuję trochę ciuchów. - zapytałam.
- Oczywiście.

Podjechaliśmy pod centrum i gdy weszłam była chyba w każdym sklepie z ubraniami. Podziwiam Harry'ego, że jeszcze mi nie marudzi. Whoow. Kupiłam sobie 2 sukienki, 5 bluzek, 2 pary jeansów, jedną spódniczkę i 3 pary butów. Oczywiście Hazz się uparł, że to on za wszystko zapłaci. Ale doszliśmy do kompromisu i za jedną część zapłaciłam ja, a za drugą Lokser. Po zakupach pojechaliśmy do domu, a ja zabrałam się za robienie obiadu. Postanowiłam na tradycyjne spaghetti. Oczywiście, jak to ja poparzyłam się, przy czym krzyknęłam ' KUŹWA!'. W mniej niż 2 sekundy w kuchni pojawił się Hazz. 

- Co się stało? - zapytał przerażony.
- Nic, poparzyłam się.
- Daj to, niezdaro.
- Ejj, to było niemiłe. - fuknęłam. A on tylko teatralnie przewrócił oczami.

Harry przebył mi rękę i zabandażował, bo dość poważnie się poparzyłam. Chyba już wiemy, kto na pewno nie będzie gotować.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił.
- Nie ma za co, ale teraz uważaj. - pocałował mnie krótko.

Kiedy skończyłam robić, zawołałam Harry'ego. Jedliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym. 

- Kochanie, może byś zrezygnowała z pracy, słyszałem, że Ash też już nie przychodzi. - zapytał się mnie Hazz. 
- No nie wiem, nie chcę być na Twoim utrzymaniu. - westchnęłam.
- Ale mamy wystarczająco dużo pieniędzy, o nic się nie martw. - powiedział i ścisnął moją dłoń.
- Ehh... No dobrze.

*4 godziny później*

Siedzimy i nic nam się nie chce robić. Postanowiłam, że pójdę na górę i położę się. Hazz poszedł razem ze mną. 

- Wiesz co, my chyba nie mamy żadnego wspólnego zdjęcia? - zapytałam, kiedy już leżymy wtuleni w siebie.
- Mamy. - uśmiechnął się do mnie, a ja spojrzałam na niego pytająco. Pokazał mi swoją tapetę na telefonie. 
- A nie możemy zrobić nowego, kiedy będę tego świadoma? - zapytałam z lekkim uśmiechem i grymasem na twarzy.

Zaczęliśmy robić sobie tzn. 'selfie'. Oto nasz dzieła:






W końcu usnęliśmy.

________________________________________
Jak Wam się podoba? Jak tam u Was? Jak 2 miesiąc szkoły? :))

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz

niedziela, 19 października 2014

Zwiastun

Uwaga!

Jest zwiastun na bloga! Bardzo się cieszę i dziękuję autorce za wykonanie go <3 

Rozdział 9

W poprzednim rozdziale:
"Jego piękne zielone oczy stały się czarne... No to mam przejebane..."


- Ciebie można prosić i prosić, a i tak postawisz na swoim. - warknął.
- Harry to boli! - pisnęłam, bo co raz bardziej ściskał moje nadgarstki.
- To dlaczego się nie słuchasz, jak Cię o coś proszę?! - wrzasnął. Jedna łza spłynęła po policzku, a po niej kolejne.
Chciałam się wyrwać, ale Harry był silniejszy. W końcu zebrałam się na odwagę i kopnęłam Harry'ego w krocze. Po chwili mnie puścił i zwijał się z bólu. Szybko uciekłam do sypialni i zamknęłam drzwi na klucz. Po chwili usłyszałam ciche pukanie. - Liv. Otwórz proszę, nic Ci nie zrobię. - powiedział spokojnym głosem. Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie.
Harry ciągle pukał do drzwi. Po ok. 2 minutach  pukanie ustąpiło, myślałam, że dał sobie spokój, ale NIE! Ten idiota wyważył drzwi. Ciekawe kto to teraz naprawi...
- Zostaw mnie! - krzyknęłam nadal płacząc.
- Nie. Liv, ja przepraszam nie chciałem, po prostu się zdenerwowałem. Chciałem Cię chronić, bo pojawił się ten cały Josh i Twój ojciec, po prostu chcę Cię chronić, abyś czuła się bezpiecznie. - westchnął
- Nie, Harry! Ja nie jestem już tą samą dziewczyną co kiedyś, stałam się odważniejsza. Potraktowałeś mnie, jak szmatę, ja nie dam się sobą pomiatać. - wrzasnęłam, chciał się do mnie przytulić, ale go odepchnęłam. - Wiesz co? To chyba prawda, że za wcześnie się związaliśmy. - powiedziałam już łagodniej i poszłam do garderoby, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam pakować rzeczy. Harry wpadł, jak poparzony do miejsca, w którym obecnie byłam. Ja pakowałam rzeczy, a on je wyciągał i tak ciągle. - Możesz to zostawić?! - krzyknęłam.
- Nie! - dorównał mi tonu. - Nie chcę Cię stracić! Jesteś dla mnie wszystkim!
- Okaż to. - powiedziałam cicho, a on gwałtownie wpił się w moje usta.
Nadal go kocham, więc odwzajemniłam pocałunek. Gdy się od siebie odsunęliśmy on patrzył na mnie z nadzieją w oczach, a ja się uśmiechnęłam, na co on odwzajemnił gest. - Takie coś to mi się podoba. - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Wybaczysz? - zapytał smutny.
- No nieee wieeeeem. - specjalnie przeciągnęłam 'e'. Na co kąciki ust Hazzy uniosły się do góry.


*2 godziny później*

Pogodziliśmy się, właśnie siedzimy wtuleni na kanapie i oglądaliśmy jakąś denną komedię, która w ogóle nie była śmieszna, ale ok....

- Tutaj nie ma ani grama komedii.... Już bardziej przypomina mi to dramat. - westchnął Hazz
- Dokładnie, co robimy? - zapytałam spoglądając na niego.
- Hmmm.... No nie wiem, możeeeee - przedłużył 'e' i poruszał zabawnie brwiami. - wiesz co mam na myśli. - uśmiechnął się zadziornie.
- Nie! Ale tak na serio, Hazz.... Nudzi mi się - powiedziałam przeciągając się na kanapie. - Tylko od razu mówię nigdzie nie wychodzimy i nikogo nie zapraszamy, bo mi się dupy nie chcę ruszyć... - westchnęłam.
- Leń. - przewrócił oczami
- Whooow! Amerykę odkryłeś! - zaczęłam się śmiać.
-Ejj, no nie bądź chamska/ - zrobił smutną minkę.
- Nie jestem chamska, po prostu nie lubię być sztucznie miła - wyszczerzyłam się.
- A jaka mądra.
- I kto tu jest chamski? - spojrzałam na niego spod byka.
- Nadal Ty - wyszczerzył się
- Mhm... Tak, tak. Pierdol dalej... - powiedziałam.
- Wiesz, że teraz mam ochotę Cię przelecieć nawet na ziemi? - ten jego zadziorny uśmiech...
- I tak nie poruchasz... - klepnęłam go parę razy w ramię - Bo nie masz czym
- A chcesz zobaczyć?
- Sorry, ale nie mam lupy. - parsknęłam śmiechem, a u Harry'ego na twarzy pojawił się grymas. Lokser walnął mnie poduszką. - Ojj, źle postąpiłeś chłoptasiu. - pogroziłam mu palcem przed nosem. - Jeszcze raz tak zrobisz, a.... - nie dokończyłam, bo dostałam kolejny raz. Wzięłam drugą poduszkę i walnęłam go w ten pusty łeb. Naszą zabawę przerwał dźwięk tłuczonego szkła. Podskoczyłam przestraszona, spojrzałam na ziemię, gdzie leżał kamień, a na nim przypięta karteczka....

Ciąg dalszy nastąpi...

_____________________________________________________
Hej i jak Wam się podoba? Początek tego rozdziału pisałam z Oliwią (moja bff) :D 

Jak sądzicie, co jest na karteczce?

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz

sobota, 11 października 2014

Rozdział 8

W poprzednim rozdziale:
"Gotowa zeszłam na dół, a co tam zastałam, przerosło moje wszelkie oczekiwania..."


*Oczami Liv*

Na podłodze były rozsypane płatki róż, jako ścieżka. A po lewej i prawej stronie płatków postawiono małe zapachowe świeczki. Wyglądało to magicznie. Ta 'ścieżka' prowadziła przez kuchnię do jadalni. Na stole były dania, jak z najdroższej restauracji. A obok stołu stał Harry z wielkim bukietem niebieskich róż, które symbolizują wierność. Loczek stał z szeroko otwartymi oczami.

- Mam coś na twarzy? - zapytałam z uśmiechem.
- Ja... um... po prostu wyglądasz.... wow. - na jego słowa uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.
- Dziękuję, Ty też wyglądasz wow. - zaśmiałam się chicho. Miał na sobie tradycyjnie pościerane, czarne rurki, pantofle, mocno opinającą się, białą koszulę dzięki, której widziałam jego wszystkie tatuaże, a w szczególności te cudne jaskółki. Taki Harry mi się podoba. - Usiądziemy i zjemy, czy będziesz tak stał i się na mnie patrzył? - zapytałam.
- Co? A tak, przepraszam. - uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam jego gest.

Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Rozmawialiśmy o nas, o tym jak się poznaliśmy u mnie w kawiarni, o nie... Zapomniałam, że dzisiaj wtorek... Załamałam się podpierając jedną ręką o stół. Harry popatrzył na  mnie pytająco:

- Co się stało? - zapytał zmartwiony.
- Zapomniałam o pracy. Przecież mnie wyleją...
- Spokojnie, kiedy dzisiaj poszłaś rano się przebrać zadzwoniłem do Twojej szefowej i wytłumaczyłem jej wszystko. Masz urlop na tydzień.
- Jak to wszystko jej wytłumaczyłeś?
- No, że zabieram Cię dzisiaj na kolację, a że Twoja pracodawczyni jest bardzo wyrozumiała zgodziła się bez żadnego 'ale'. - uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję, co ja bym bez Ciebie zrobiła? - zapytałam retorycznie i odetchnęłam z ulgą.

Po zjedzonym posiłku przygotowanym przez mojego chłopaka przeszliśmy na kanapę biorąc wino ze sobą. Siedzieliśmy wtuleni, a w tle leciały różne piosenki włączone przez Harry'ego. Kiedy zaczęła lecieć ta piosenka. Lokser wstał i jak przystało na gentelmen'a wyciągnął w moją stronę rękę. Każdy by wiedział o co chodzi. Przyjęłam jego gest, po czym wstaliśmy i zaczęliśmy tańczyć. Gdzieś w połowie utworu, Hazz złączył nasze usta w czułym i romantycznym pocałunku. Odwzajemniłam pieszczotę, ale miałam już dosyć takich pocałunków, więc zaczęłam go pogłębiać, a Harry'emu najwidoczniej się to podobało, bo zamruczał w moje usta. Teraz zamiast tańczyć, to się całowaliśmy. "Fajny taniec panie Styles" - pomyślałam. Hazza wziął mnie na ręce, a ja oplotłam nogami jego talię. Zaczął się kierować w stronę naszej sypialni. Gdy tam dotarliśmy, położył mnie delikatnie na łóżku i zaczął składać pocałunki na mojej szyi, zjeżdżał coraz niżej,a w głowie zapaliło mi się czerwone światełko i te wszystkie złe wspomnienia wróciły. To co robił Josh, to wszystko wróciło. Odepchnęłam Harry'ego ode mnie.

- Przepraszam, ale nie mogę. - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.

- Nie, to ja przepraszam. - powiedział smutny, a ja go przytuliłam. - Poczekaj, zaraz przyjdę. - wstał i wyszedł. A ja oparłam głowę na poduszce i leżałam smutna, chciałabym zrobić TO z chłopakiem, którego kocham, czyli Harry'm, ale te wszystkie złe wspomnienia z Josh'em i moim ojcem mnie przytłaczają. Nie zauważyłam, kiedy Harry wszedł do pokoju.

*Oczami Harry'ego*

Kiedy wszedłem do pokoju, zauważyłam że Liv leży smutna na łóżku. Podszedłem do niej i położyłem dłoń na jej talii, a ona szybko się odwróciła do mnie przodem. 

- Kochanie, co się stało? - zapytałem zmartwiony.
- No bo, widzę, że to jest dla Ciebie ważne. Ale ja nie potrafię. Te wszystkie wspomnienia z Josh'em i ojcem mnie niszczą od środka. Przepraszam. - zauważyłem łzę, którą wytarłem kciukiem. 
- Spokojnie, nie płacz. Zrobimy to, kiedy będziesz gotowa, dobrze? - zapytałem, a ona lekko pokiwała głową. - Mam coś dla Ciebie. - sięgnąłem do marynarki po małą torebeczkę, którą podałem dziewczynie. Otworzyła ją i się uśmiechnęła. Jak ja kocham jej uśmiech.

*Oczami Liv*

W torebeczce były dwa wisiorki dla zakochanych. 

- Są śliczne, dziękuję. - powiedziałam.
- Daj założę Ci. - wzięłam włosy na prawą stronę, a Harry zapiął naszyjnik, a ja uczyniłam tak samo z drugim wisiorkiem dla niego.
- Dziękuję jeszcze raz, Misiu, ale teraz pozwolisz, że pójdę się wykąpać, bo dzisiaj był męczący dzień. - powiedziałam.
- Dobrze, ale wiesz, zawsze mogę Ci pomóc, żeby oszczędzić wodę. - uśmiechnął się do mnie zadziornie.
- Nie dziękuję, poradzę sobie. - powiedziałam, po czym wzięłam moją piżamę, czyli koszulkę Hazzy i majtki, i poszłam do łazienki. 

Upewniając się z 10 razy, czy dokładnie zamknęłam drzwi, bo Harry jest nieobliczalny, weszłam pod prysznic. Pozwoliłam, aby gorący strumień wody relaksował moje ciało. W końcu, kiedy się umyłam, wyszłam, porządnie się wytarłam i założyłam moją ulubioną piżamkę. Wyszłam z łazienki i zastałam leżącego Hazzę w samych bokserkach. Kiedy mnie zauważył wstał, podszedł do mnie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Odpłynęłam na dotyk jego malinowych ust. Lecz szybko powróciłam do rzeczywistości. Poszłam do łóżka i szybko przykryłam się kołdrą, bo strasznie zimno mi było.  Kiedy spojrzałam w stronę drzwi łazienki, Harry nadal tam stał. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. 

- No bo wieeeeesz.... Mi trzeba pomagać się umyć. - zrobił minę niewiniontka. 
- Wiesz co? Lecz się na coś innego, bo na głowę to już chyba za późno, - powiedział śmiejąc się, Harry także zaczął się śmiać i wszedł do łazienki. 

Natomiast ja włączyłam telewizję, ale po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza. 

*Następnego dnia*

Obudziłam się wtulona w chłopaka. Aby go nie obudzić, zdjęłam jego rękę z mojej talii. Ubrałam w to i zeszłam na dół, aby zrobić śniadanie. Zaczęłam robić naleśniki, kiedy poczułam czyjeś ręce na moich biodrach. Odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego w bokserkach, a jego fryzura była w kompletnym nieładzie, wyglądał mega seksownie. Przygryzłam wargę na jego widok.

- Co moja kuchareczka szykuje? - zapytał z chrypką w głosie. 
- Naleśniki. - odpowiedziałam uśmiechając się, a chłopak odwzajemnił gest.

Puścił mnie, a ja dokończyłam smażyć nasze śniadanie. Położyłam gotowy posiłek na stole w jadalni.

- Smacznego - powiedziałam.
- Wzajemnie. - odpowiedział Harry - A i zapomniałem Ci powiedzieć, że dzisiaj wychodzę z chłopakami, nie na piwo, spokojnie. Chcemy po prostu tak pogadać.
- Okej, nie ma sprawy. - powiedziałam.
- Tylko mam do Ciebie prośbę, nie wychodź dzisiaj z domu, dobrze? - że co?! O co mu chodzi....
- Dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Po prostu nie wychodź.
- No niech będzie.

*2 godziny później*

Harry wyszedł, a ja zostałam sama w domu.... Włączyłam telewizję i zaczęłam oglądać jakąś komedie, ale niedługo potem się skończyła. Postanowiłam, że wezmę się za robienie obiadu. Zrobię tradycyjne spaghetti. Zajrzałam do lodówki, no kuźwa, nie ma mięsa. Muszę iść do sklepu, ale Hazz zabronił mi wychodzić. Jeju, nic się nie stanie, jak na chwilę wyjdę do sklepu. No przecież muszę zrobić jakiś obiad. Wzięłam torebkę, włożyłam słuchawki do uszu i puściła sobie to. Gdy wróciłam do domu, zobaczyłam tam zdenerwowanego Harry'ego, ojj czuję, że będą kłopoty. Odłożyłam zakupy na blat, poszłam i przytuliłam się do chłopaka, aby jakoś załagodzić sytuację. Hazz mnie odepchnął i przyparł do ściany mocno ściskając moje nadgarstki.

- Dlaczego wyszłaś, skoro Cię prosiłem, abyś tego nie robiła?! - warknął.
- Poszłam... tylko po .... produkty, żeby zrobić obiad...- zaczęłam się jąkać. Jego piękne zielone oczy stały się czarne.... No to mam przejebane....

Ciąg dalszy nastąpi...

____________________________________________________
Jak Wam się podoba rozdział? Był ktoś z Was na "One Direction: Where We Are 2014"? Ja byłam z moją przyjaciółką i było zajebiście *.* <3

Jak sądzicie, co zrobi Hazz?

piątek, 3 października 2014

Rozdział 7

W poprzednim rozdziale:
"Przeraziłam się jak ich zobaczyła. Co ja teraz mam zrobić?!"


Jak ich zobaczyłam natychmiast otrzeźwiałam. Łzy zaczęły lecieć, jak wodospad. Jak oni mnie w ogóle znaleźli, ja się pytam?! Nie wiem, co mam zrobić.

- C-c-c-co wy tutaj robicie?! J-jak mnie znaleźliście?! - krzyczałam płacząc.
- Grzeczniej, córeczko! - warknął ociec. Boję się go. Wszyscy stali osłupiali, Perrie, Dan i Monica schowały się za swoimi chłopakami.
- A jak nie to co?! Co mi kurwa zrobisz?! Uprowadzisz mnie?! A może znowu będziesz molestować?! - nie wiem skąd we mnie tyle odwagi, ale to nawet dobrze, tylko wiem, że on jest nieobliczalny. Nawet nie zwracałam uwagi na to, że wypowiedziałam normalnie to ostatnie zdanie. 
- Jak taka jesteś to inaczej sobie pogadamy!!! - krzyknął, po czym wziął mnie za ręce i zaczął ciągnąć w swoją stronę. Ja zaczęłam się szarpać, ale na marne. Więc zdecydowałam się na ostateczny krok. Kopnęłam mego popierdolonego ojca w kroczę. Puścił mnie, a po chwili leżał na ziemi i zwijał się z bólu. A ja podbiegał do Harry'ego, który mnie przytulił.

A moja rodzicielka? No tak zapomniałam o niej. Stała i się patrzyła, jak ojciec leżał zgromiła mnie wzrokiem. Podeszła do niego i pomogła mu wstać. No tak zawsze mu pomagała, chociaż on na to nie zasługuję, może i mówię tak o własnych rodzicach, ale to prawda. Bym wolała, żeby ich nie było. Byłoby mi o wiele łatwiej... Ojciec po chwili podszedł do nas, zgromił mnie wzrokiem i skierował swoje słowa do mojego chłopaka:

- Uważaj na nią, bo to tylko tania i nic nie warta dziwka! - warknął.

Poczułam, jak mięśnie Loczka się napięły, po chwili rzucił się z pięściami na mojego ojca. I dobrze. Chłopaki odciągnęli Hazzę od mego ojca.

- Nie waż się tak o niej mówić!!! Ona jest moją dziewczyną i nie pozwolę, aby ktokolwiek ją tak traktował, a zwłaszcza jej własny popieprzony do reszty ojciec tyran. Proszę stąd wyjść! Jeśli nie wyjdą państwo dobrowolnie to my w tym państwu pomożemy. - powiedział Harry już opanowanym głosem. Wyszli.. Uff... - Już dobrze, kochanie?
- Tak, dziękuję. - powiedziałam cicho.
- Może już wracajmy? - zapytał mnie na ucho. Tylko lekko pokiwałam głową. - Dobra, chłopaki i dziewczyny, my się będziemy zbierać tylko zadzwonię po taksówkę. - powiedział do reszty.

Po 5 minutach taksówka już czekała pod domem. Pojechaliśmy do naszej wspólnej willi. Jej, jak to brzmi. Weszliśmy, Harry zrobił miejsce dla mnie w szafie i w łazience. Wypakowałam się, a po tej czynności poszłam poszukać mojego chłoptasia. Siedział jakiś przybity i zgaszony na kanapie. Usiadłam obok niego.

- Ejj, co się stało? - zapytałam się i wtuliłam w jego już nagi tors.
- Dlaczego wtedy, gdy kłóciłaś się z ojcem, powiedziałaś, że znowu będzie Cię molestować? O co chodzi? - zapytał ze smutkiem w głosie.
- Nie chciałam Ci tego mówić, wtedy gdy opowiadałam Ci o tym co Josh mi zrobił. Myślałam, że nie będziesz chciał już mnie znać. Bo kto by chciał zadawać się z dziewczyną, która ma ciągle kompleksy, która tyle przeżyła, która miała wielki uraz do chłopaków, która piła, paliła, samookaleczała się i ćpała? No właśnie, nikt.
- Ja chcę. - powiedział i po chwili przywarł swoje malinowe usta do moich. - Ale proszę, powiedz mi wszystko. Chcę po prostu wiedzieć. - powiedział w moje usta, a ja westchnęłam.
- No dobrze... Pamiętasz, jak Ci opowiadałam, że dla moich rodziców liczyła się tylko praca i tak dalej? - pokiwał głową na znak, że rozumie. - Matka zawsze wracała później niż ojciec. Gdy kiedyś wróciłam wcześniej ze szkoły do domu, bo nauczycielka zachorowała czy coś. Wróciłam, a ojciec już był w swoim gabinecie. Weszłam do jego gabinetu i powiedziałam, że już jestem, a on czemu się zrywam z lekcji i tak dalej zaczął gadać, ale miałam to gdzieś. Tłumaczyłam mu, że nauczycielka zachorowała, ale on nie słuchał, nadal trzymał na swoim. I powiedział, że trzeba mnie ukarać. Od tamtego czasu, gdy coś źle zrobiłam lub mu się sprzeciwiłam to robił mi tak zwaną palcówkę... - już dalej nie mogłam, a łzy kolejny raz zaczęły mi lecieć ciurkiem. - Jestem taka słaba, wszyscy mnie uważają za jakąś odmienną, ale nie wiedzą co mnie w życiu spotkało. Jestem taka słaba, że ciągle tylko płaczę i płaczę, jestem żałosna. - łkałam.
- To nie prawda! - krzyknął, ale łagodnie. - Powiem Ci coś, jesteś strasznie silna, chociaż sądzisz, że jesteś słaba... Bo wiele osób odjęłoby sobie życie, po czymś takim. A Ty? Wytrwałaś do końca. Nie jesteś żałosna, jesteś zajebista. I ta właśnie zajebista i silna kobieta należy do mnie. - uśmiechnął się i mnie pocałował.

- Dziękuję. Ale muszę się Ciebie o to zapytać. Odkąd jesteś taki mądry i układasz tak mądre wypowiedzi? - zapytałam śmiejąc się przez łzy.
- Ha ha ha bardzo śmieszne. Może i nie zawsze używam szarych komórek, ale ważne jest, że czasem używam, prawda? - zapytał śmiejąc się.
- Prawda, prawda. - wtuliłam się w niego, a po chwili odpłynęłam do Krainy Morfeusza. To był dłuuugi i ciężki dzień.

*Następnego dnia*

Obudziłam się w łóżku, na torsie mojego chłopaka. Był bez koszulki, więc zaczęłam jeździć palcem po jego torsie 'rysując' jakieś kształty. Nagle poczułam, że ciało Harry'ego zaczyna drżeć, a na twarzy widniej ten cudowny uśmiech, ale oczy nadal ma zamknięte.

- Odkąd już nie śpisz? - zapytałam składając na jego ustach lekki pocałunek.
- Tak od 5 minut.
- I tak długo wytrzymałeś. - powiedziałam śmiejąc się. - Co dzisiaj robimy?
- No nie wiem. Albo mam pomysł! Zadzwoń do Ash, Monici, Pezz i Dan i jedź z nimi na zakupy. Kup sobie jakąś ładną sukienkę. Tylko ma być krótka i sexi. A ja mam dla Ciebie niespodziankę. - uśmiechnął się do mnie.
- Harry, co Ty kombinujesz? - zapytałam grożąc mu palcem przed nosem.
- Ja? Nic. - uniósł ręce w stylu obronnym. 

Ale tak jak poprosił Harry zadzwoniłam do dziewczyn. Zgodziły się. Będą o 12:00, a jest... 10:30 o kurde!!! Wbiegłam do sypialni, dosłownie, poinformowałam Harry'ego, że dziewczyny będą o 12:00 i poszłam wziąć prysznic. Zajęło mi to ok. 15 minut. Poszłam do garderoby i ubrała sie w (link), umalowałam i uczesałam wysokiego koka.

*2 godziny później*

Chodzę z dziewczynami po sklepach 30 minut, a już mam dość. Nie przepadam za zakupami. Kupiła sobie na razie, zwykły T-shirt z napisem "I can't change" strasznie mi się spodobała. Chodziłyśmy, aż w końcu ujrzałam idealną sukienkę na wieczór, który Harry zaproponował.  Przymierzyłam, kupiłam. Dokupiłam też buty. Liam, Niall, Lou i Zayn także zaprosili dziewczyny na romantyczne kolacje i też kazali coś kupić, więc tak. Pezz kupiła tą sukienkę i buty. Monica natomiast: sukienka i buty, a Ash: sukienka i buty. Danielle: sukienka i buty. Bardzo mi się podoba. Obkupiona weszłam do domu i zastałam tam kartkę od Loksera.
"Przebierz się, a później zejdź na dół.
Harry xx"
Nawet nie zaglądałam do żadnego pokoju, tylko od razu udałam się na górę, żeby się przebrać, włosy podkręciłam trochę lokówką i zrobiłam lekki makijaż. Gotowa zeszłam na dół, a co tam zastałam, przerosło moje wszelkie oczekiwania...

Ciąg dalszy nastąpi...

_______________________________________________________________
Znów nie jest wystarczająco długi, ale kurde no trochę brak weny... Wiecie szkoła ;__; Klasówki, kartkówki itp. masakra.

Jak myślicie co zobaczyła Liv? 
Co Harry ma zaplanowane?

Piszcie śmiało w komentarzach <3 Kocham Was! <3

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz