W poprzednim rozdziale:
"Jego piękne zielone oczy stały się czarne... No to mam przejebane..."
- Ciebie można prosić i prosić, a i tak postawisz na swoim. - warknął.
- Harry to boli! - pisnęłam, bo co raz bardziej ściskał moje nadgarstki.
- To dlaczego się nie słuchasz, jak Cię o coś proszę?! - wrzasnął. Jedna łza spłynęła po policzku, a po niej kolejne.
Chciałam się wyrwać, ale Harry był silniejszy. W końcu zebrałam się na odwagę i kopnęłam Harry'ego w krocze. Po chwili mnie puścił i zwijał się z bólu. Szybko uciekłam do sypialni i zamknęłam drzwi na klucz. Po chwili usłyszałam ciche pukanie. - Liv. Otwórz proszę, nic Ci nie zrobię. - powiedział spokojnym głosem. Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie.
Harry ciągle pukał do drzwi. Po ok. 2 minutach pukanie ustąpiło, myślałam, że dał sobie spokój, ale NIE! Ten idiota wyważył drzwi. Ciekawe kto to teraz naprawi...
- Zostaw mnie! - krzyknęłam nadal płacząc.
- Nie. Liv, ja przepraszam nie chciałem, po prostu się zdenerwowałem. Chciałem Cię chronić, bo pojawił się ten cały Josh i Twój ojciec, po prostu chcę Cię chronić, abyś czuła się bezpiecznie. - westchnął
- Nie, Harry! Ja nie jestem już tą samą dziewczyną co kiedyś, stałam się odważniejsza. Potraktowałeś mnie, jak szmatę, ja nie dam się sobą pomiatać. - wrzasnęłam, chciał się do mnie przytulić, ale go odepchnęłam. - Wiesz co? To chyba prawda, że za wcześnie się związaliśmy. - powiedziałam już łagodniej i poszłam do garderoby, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam pakować rzeczy. Harry wpadł, jak poparzony do miejsca, w którym obecnie byłam. Ja pakowałam rzeczy, a on je wyciągał i tak ciągle. - Możesz to zostawić?! - krzyknęłam.
- Nie! - dorównał mi tonu. - Nie chcę Cię stracić! Jesteś dla mnie wszystkim!
- Okaż to. - powiedziałam cicho, a on gwałtownie wpił się w moje usta.
Nadal go kocham, więc odwzajemniłam pocałunek. Gdy się od siebie odsunęliśmy on patrzył na mnie z nadzieją w oczach, a ja się uśmiechnęłam, na co on odwzajemnił gest. - Takie coś to mi się podoba. - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Wybaczysz? - zapytał smutny.
- No nieee wieeeeem. - specjalnie przeciągnęłam 'e'. Na co kąciki ust Hazzy uniosły się do góry.
*2 godziny później*
Pogodziliśmy się, właśnie siedzimy wtuleni na kanapie i oglądaliśmy jakąś denną komedię, która w ogóle nie była śmieszna, ale ok....
- Tutaj nie ma ani grama komedii.... Już bardziej przypomina mi to dramat. - westchnął Hazz
- Dokładnie, co robimy? - zapytałam spoglądając na niego.
- Hmmm.... No nie wiem, możeeeee - przedłużył 'e' i poruszał zabawnie brwiami. - wiesz co mam na myśli. - uśmiechnął się zadziornie.
- Nie! Ale tak na serio, Hazz.... Nudzi mi się - powiedziałam przeciągając się na kanapie. - Tylko od razu mówię nigdzie nie wychodzimy i nikogo nie zapraszamy, bo mi się dupy nie chcę ruszyć... - westchnęłam.
- Leń. - przewrócił oczami
- Whooow! Amerykę odkryłeś! - zaczęłam się śmiać.
-Ejj, no nie bądź chamska/ - zrobił smutną minkę.
- Nie jestem chamska, po prostu nie lubię być sztucznie miła - wyszczerzyłam się.
- A jaka mądra.
- I kto tu jest chamski? - spojrzałam na niego spod byka.
- Nadal Ty - wyszczerzył się
- Mhm... Tak, tak. Pierdol dalej... - powiedziałam.
- Wiesz, że teraz mam ochotę Cię przelecieć nawet na ziemi? - ten jego zadziorny uśmiech...
- I tak nie poruchasz... - klepnęłam go parę razy w ramię - Bo nie masz czym
- A chcesz zobaczyć?
- Sorry, ale nie mam lupy. - parsknęłam śmiechem, a u Harry'ego na twarzy pojawił się grymas. Lokser walnął mnie poduszką. - Ojj, źle postąpiłeś chłoptasiu. - pogroziłam mu palcem przed nosem. - Jeszcze raz tak zrobisz, a.... - nie dokończyłam, bo dostałam kolejny raz. Wzięłam drugą poduszkę i walnęłam go w ten pusty łeb. Naszą zabawę przerwał dźwięk tłuczonego szkła. Podskoczyłam przestraszona, spojrzałam na ziemię, gdzie leżał kamień, a na nim przypięta karteczka....
- To dlaczego się nie słuchasz, jak Cię o coś proszę?! - wrzasnął. Jedna łza spłynęła po policzku, a po niej kolejne.
Harry ciągle pukał do drzwi. Po ok. 2 minutach pukanie ustąpiło, myślałam, że dał sobie spokój, ale NIE! Ten idiota wyważył drzwi. Ciekawe kto to teraz naprawi...
- Zostaw mnie! - krzyknęłam nadal płacząc.
- Nie. Liv, ja przepraszam nie chciałem, po prostu się zdenerwowałem. Chciałem Cię chronić, bo pojawił się ten cały Josh i Twój ojciec, po prostu chcę Cię chronić, abyś czuła się bezpiecznie. - westchnął
- Nie, Harry! Ja nie jestem już tą samą dziewczyną co kiedyś, stałam się odważniejsza. Potraktowałeś mnie, jak szmatę, ja nie dam się sobą pomiatać. - wrzasnęłam, chciał się do mnie przytulić, ale go odepchnęłam. - Wiesz co? To chyba prawda, że za wcześnie się związaliśmy. - powiedziałam już łagodniej i poszłam do garderoby, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam pakować rzeczy. Harry wpadł, jak poparzony do miejsca, w którym obecnie byłam. Ja pakowałam rzeczy, a on je wyciągał i tak ciągle. - Możesz to zostawić?! - krzyknęłam.
- Nie! - dorównał mi tonu. - Nie chcę Cię stracić! Jesteś dla mnie wszystkim!
- Okaż to. - powiedziałam cicho, a on gwałtownie wpił się w moje usta.
Nadal go kocham, więc odwzajemniłam pocałunek. Gdy się od siebie odsunęliśmy on patrzył na mnie z nadzieją w oczach, a ja się uśmiechnęłam, na co on odwzajemnił gest. - Takie coś to mi się podoba. - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Wybaczysz? - zapytał smutny.
- No nieee wieeeeem. - specjalnie przeciągnęłam 'e'. Na co kąciki ust Hazzy uniosły się do góry.
*2 godziny później*
Pogodziliśmy się, właśnie siedzimy wtuleni na kanapie i oglądaliśmy jakąś denną komedię, która w ogóle nie była śmieszna, ale ok....
- Tutaj nie ma ani grama komedii.... Już bardziej przypomina mi to dramat. - westchnął Hazz
- Dokładnie, co robimy? - zapytałam spoglądając na niego.
- Hmmm.... No nie wiem, możeeeee - przedłużył 'e' i poruszał zabawnie brwiami. - wiesz co mam na myśli. - uśmiechnął się zadziornie.
- Nie! Ale tak na serio, Hazz.... Nudzi mi się - powiedziałam przeciągając się na kanapie. - Tylko od razu mówię nigdzie nie wychodzimy i nikogo nie zapraszamy, bo mi się dupy nie chcę ruszyć... - westchnęłam.
- Leń. - przewrócił oczami
- Whooow! Amerykę odkryłeś! - zaczęłam się śmiać.
-Ejj, no nie bądź chamska/ - zrobił smutną minkę.
- Nie jestem chamska, po prostu nie lubię być sztucznie miła - wyszczerzyłam się.
- A jaka mądra.
- I kto tu jest chamski? - spojrzałam na niego spod byka.
- Nadal Ty - wyszczerzył się
- Mhm... Tak, tak. Pierdol dalej... - powiedziałam.
- Wiesz, że teraz mam ochotę Cię przelecieć nawet na ziemi? - ten jego zadziorny uśmiech...
- I tak nie poruchasz... - klepnęłam go parę razy w ramię - Bo nie masz czym
- A chcesz zobaczyć?
- Sorry, ale nie mam lupy. - parsknęłam śmiechem, a u Harry'ego na twarzy pojawił się grymas. Lokser walnął mnie poduszką. - Ojj, źle postąpiłeś chłoptasiu. - pogroziłam mu palcem przed nosem. - Jeszcze raz tak zrobisz, a.... - nie dokończyłam, bo dostałam kolejny raz. Wzięłam drugą poduszkę i walnęłam go w ten pusty łeb. Naszą zabawę przerwał dźwięk tłuczonego szkła. Podskoczyłam przestraszona, spojrzałam na ziemię, gdzie leżał kamień, a na nim przypięta karteczka....
Ciąg dalszy nastąpi...
_____________________________________________________
Hej i jak Wam się podoba? Początek tego rozdziału pisałam z Oliwią (moja bff) :D
Jak sądzicie, co jest na karteczce?
Czytasz = Komentujesz = Motywujesz
Supcio <333 tylko szybko next bo nie wytrzymam <3
OdpowiedzUsuńCudowny *-*
OdpowiedzUsuń<3
Szyyybko next ;*
http://still-the-one-ff.blogspot.com/
Wow !
OdpowiedzUsuńczekam na nn !!!!
Świetnie :) Kocham <3 Zapraszam do siebie: only-time-will-tel.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Zapraszam do mnie:
empire-fanfiction1.blogspot.com/
Myślę że pozostawisz po sobie ślad :*
Pozdrawiam Paula :*
Cudny *.*
OdpowiedzUsuń