piątek, 3 października 2014

Rozdział 7

W poprzednim rozdziale:
"Przeraziłam się jak ich zobaczyła. Co ja teraz mam zrobić?!"


Jak ich zobaczyłam natychmiast otrzeźwiałam. Łzy zaczęły lecieć, jak wodospad. Jak oni mnie w ogóle znaleźli, ja się pytam?! Nie wiem, co mam zrobić.

- C-c-c-co wy tutaj robicie?! J-jak mnie znaleźliście?! - krzyczałam płacząc.
- Grzeczniej, córeczko! - warknął ociec. Boję się go. Wszyscy stali osłupiali, Perrie, Dan i Monica schowały się za swoimi chłopakami.
- A jak nie to co?! Co mi kurwa zrobisz?! Uprowadzisz mnie?! A może znowu będziesz molestować?! - nie wiem skąd we mnie tyle odwagi, ale to nawet dobrze, tylko wiem, że on jest nieobliczalny. Nawet nie zwracałam uwagi na to, że wypowiedziałam normalnie to ostatnie zdanie. 
- Jak taka jesteś to inaczej sobie pogadamy!!! - krzyknął, po czym wziął mnie za ręce i zaczął ciągnąć w swoją stronę. Ja zaczęłam się szarpać, ale na marne. Więc zdecydowałam się na ostateczny krok. Kopnęłam mego popierdolonego ojca w kroczę. Puścił mnie, a po chwili leżał na ziemi i zwijał się z bólu. A ja podbiegał do Harry'ego, który mnie przytulił.

A moja rodzicielka? No tak zapomniałam o niej. Stała i się patrzyła, jak ojciec leżał zgromiła mnie wzrokiem. Podeszła do niego i pomogła mu wstać. No tak zawsze mu pomagała, chociaż on na to nie zasługuję, może i mówię tak o własnych rodzicach, ale to prawda. Bym wolała, żeby ich nie było. Byłoby mi o wiele łatwiej... Ojciec po chwili podszedł do nas, zgromił mnie wzrokiem i skierował swoje słowa do mojego chłopaka:

- Uważaj na nią, bo to tylko tania i nic nie warta dziwka! - warknął.

Poczułam, jak mięśnie Loczka się napięły, po chwili rzucił się z pięściami na mojego ojca. I dobrze. Chłopaki odciągnęli Hazzę od mego ojca.

- Nie waż się tak o niej mówić!!! Ona jest moją dziewczyną i nie pozwolę, aby ktokolwiek ją tak traktował, a zwłaszcza jej własny popieprzony do reszty ojciec tyran. Proszę stąd wyjść! Jeśli nie wyjdą państwo dobrowolnie to my w tym państwu pomożemy. - powiedział Harry już opanowanym głosem. Wyszli.. Uff... - Już dobrze, kochanie?
- Tak, dziękuję. - powiedziałam cicho.
- Może już wracajmy? - zapytał mnie na ucho. Tylko lekko pokiwałam głową. - Dobra, chłopaki i dziewczyny, my się będziemy zbierać tylko zadzwonię po taksówkę. - powiedział do reszty.

Po 5 minutach taksówka już czekała pod domem. Pojechaliśmy do naszej wspólnej willi. Jej, jak to brzmi. Weszliśmy, Harry zrobił miejsce dla mnie w szafie i w łazience. Wypakowałam się, a po tej czynności poszłam poszukać mojego chłoptasia. Siedział jakiś przybity i zgaszony na kanapie. Usiadłam obok niego.

- Ejj, co się stało? - zapytałam się i wtuliłam w jego już nagi tors.
- Dlaczego wtedy, gdy kłóciłaś się z ojcem, powiedziałaś, że znowu będzie Cię molestować? O co chodzi? - zapytał ze smutkiem w głosie.
- Nie chciałam Ci tego mówić, wtedy gdy opowiadałam Ci o tym co Josh mi zrobił. Myślałam, że nie będziesz chciał już mnie znać. Bo kto by chciał zadawać się z dziewczyną, która ma ciągle kompleksy, która tyle przeżyła, która miała wielki uraz do chłopaków, która piła, paliła, samookaleczała się i ćpała? No właśnie, nikt.
- Ja chcę. - powiedział i po chwili przywarł swoje malinowe usta do moich. - Ale proszę, powiedz mi wszystko. Chcę po prostu wiedzieć. - powiedział w moje usta, a ja westchnęłam.
- No dobrze... Pamiętasz, jak Ci opowiadałam, że dla moich rodziców liczyła się tylko praca i tak dalej? - pokiwał głową na znak, że rozumie. - Matka zawsze wracała później niż ojciec. Gdy kiedyś wróciłam wcześniej ze szkoły do domu, bo nauczycielka zachorowała czy coś. Wróciłam, a ojciec już był w swoim gabinecie. Weszłam do jego gabinetu i powiedziałam, że już jestem, a on czemu się zrywam z lekcji i tak dalej zaczął gadać, ale miałam to gdzieś. Tłumaczyłam mu, że nauczycielka zachorowała, ale on nie słuchał, nadal trzymał na swoim. I powiedział, że trzeba mnie ukarać. Od tamtego czasu, gdy coś źle zrobiłam lub mu się sprzeciwiłam to robił mi tak zwaną palcówkę... - już dalej nie mogłam, a łzy kolejny raz zaczęły mi lecieć ciurkiem. - Jestem taka słaba, wszyscy mnie uważają za jakąś odmienną, ale nie wiedzą co mnie w życiu spotkało. Jestem taka słaba, że ciągle tylko płaczę i płaczę, jestem żałosna. - łkałam.
- To nie prawda! - krzyknął, ale łagodnie. - Powiem Ci coś, jesteś strasznie silna, chociaż sądzisz, że jesteś słaba... Bo wiele osób odjęłoby sobie życie, po czymś takim. A Ty? Wytrwałaś do końca. Nie jesteś żałosna, jesteś zajebista. I ta właśnie zajebista i silna kobieta należy do mnie. - uśmiechnął się i mnie pocałował.

- Dziękuję. Ale muszę się Ciebie o to zapytać. Odkąd jesteś taki mądry i układasz tak mądre wypowiedzi? - zapytałam śmiejąc się przez łzy.
- Ha ha ha bardzo śmieszne. Może i nie zawsze używam szarych komórek, ale ważne jest, że czasem używam, prawda? - zapytał śmiejąc się.
- Prawda, prawda. - wtuliłam się w niego, a po chwili odpłynęłam do Krainy Morfeusza. To był dłuuugi i ciężki dzień.

*Następnego dnia*

Obudziłam się w łóżku, na torsie mojego chłopaka. Był bez koszulki, więc zaczęłam jeździć palcem po jego torsie 'rysując' jakieś kształty. Nagle poczułam, że ciało Harry'ego zaczyna drżeć, a na twarzy widniej ten cudowny uśmiech, ale oczy nadal ma zamknięte.

- Odkąd już nie śpisz? - zapytałam składając na jego ustach lekki pocałunek.
- Tak od 5 minut.
- I tak długo wytrzymałeś. - powiedziałam śmiejąc się. - Co dzisiaj robimy?
- No nie wiem. Albo mam pomysł! Zadzwoń do Ash, Monici, Pezz i Dan i jedź z nimi na zakupy. Kup sobie jakąś ładną sukienkę. Tylko ma być krótka i sexi. A ja mam dla Ciebie niespodziankę. - uśmiechnął się do mnie.
- Harry, co Ty kombinujesz? - zapytałam grożąc mu palcem przed nosem.
- Ja? Nic. - uniósł ręce w stylu obronnym. 

Ale tak jak poprosił Harry zadzwoniłam do dziewczyn. Zgodziły się. Będą o 12:00, a jest... 10:30 o kurde!!! Wbiegłam do sypialni, dosłownie, poinformowałam Harry'ego, że dziewczyny będą o 12:00 i poszłam wziąć prysznic. Zajęło mi to ok. 15 minut. Poszłam do garderoby i ubrała sie w (link), umalowałam i uczesałam wysokiego koka.

*2 godziny później*

Chodzę z dziewczynami po sklepach 30 minut, a już mam dość. Nie przepadam za zakupami. Kupiła sobie na razie, zwykły T-shirt z napisem "I can't change" strasznie mi się spodobała. Chodziłyśmy, aż w końcu ujrzałam idealną sukienkę na wieczór, który Harry zaproponował.  Przymierzyłam, kupiłam. Dokupiłam też buty. Liam, Niall, Lou i Zayn także zaprosili dziewczyny na romantyczne kolacje i też kazali coś kupić, więc tak. Pezz kupiła tą sukienkę i buty. Monica natomiast: sukienka i buty, a Ash: sukienka i buty. Danielle: sukienka i buty. Bardzo mi się podoba. Obkupiona weszłam do domu i zastałam tam kartkę od Loksera.
"Przebierz się, a później zejdź na dół.
Harry xx"
Nawet nie zaglądałam do żadnego pokoju, tylko od razu udałam się na górę, żeby się przebrać, włosy podkręciłam trochę lokówką i zrobiłam lekki makijaż. Gotowa zeszłam na dół, a co tam zastałam, przerosło moje wszelkie oczekiwania...

Ciąg dalszy nastąpi...

_______________________________________________________________
Znów nie jest wystarczająco długi, ale kurde no trochę brak weny... Wiecie szkoła ;__; Klasówki, kartkówki itp. masakra.

Jak myślicie co zobaczyła Liv? 
Co Harry ma zaplanowane?

Piszcie śmiało w komentarzach <3 Kocham Was! <3

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz

5 komentarzy:

  1. Awww <3
    Ale surprise bedzie xd
    http://still-the-one-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku Świetne!
    Dodaj szybko bo naprawdę nie umiem się doczekać :-) Masz ogromny talent do pisania!
    Życzę pomysłu na dalsze rozdziały :-)
    Pozdrawiam Paula <3
    zapraszam do mnie:empire-fanficton1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste !!!!! <3 Kiedy nn ?????

    OdpowiedzUsuń