W poprzednim rozdziale:
"Podskoczyłam przestraszona, spojrzałam na ziemię, gdzie leżał kamień, a na nim przypięta karteczka...."
Podeszłam i wzięłam karteczkę do ręki. Napisane było:
'Czas się zabawić, skarbie. Szykuj się'
Łzy zaczęły mi się gromadzić w kącikach oczu. Podeszłam do okna i zobaczyłam jakiegoś uciekającego chłopaka w kapturze.
- Harry, ja się boję. - dałam upust moim emocjom. - Tego wszystkiego jest dla mnie za dużo. - szlocham.
- Spokojnie, poradzimy sobie. Przy mnie jesteś bezpieczna i nikt Cię już nie skrzywdzi. Obiecuję. - powiedział, po czym pocałował mnie w czoło. - Jutro pójdziemy na policję.
- Nie! - od razu zaprzeczyłam. - Może nam się coś stać przez to.
- Skarbie, po pierwsze: to już się robi chore! A po drugie: naoglądałaś się za dużo Agentów z NCIS. - parsknął śmiechem, a ja po chwili do niego dołączyłam.
- Nawet w takich sytuacjach potrafisz mnie rozśmieszyć. - uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił. - Kocham Cię, Harry. - pocałowałam go, odwzajemnił.
- Kocham Cię, Liv. - powiedział w moje usta. - Idziemy spać? - zapytał, a ja tylko kiwnęłam głową.
Poszliśmy na górę, Hazz położył się na łóżku robiąc coś na telefonie, a ja poszłam pod prysznic. Po wykąpani się ubrała moją ulubioną piżamkę ze SpongeBob'em. Wyszłam z łazienki i kierowałam się w stronę łóżka, kiedy usłyszałam chichot Loczka.
- Co Cię tak śmieszy?! - krzyknęłam, odwracając się w jego stronę, bo w łóżku już go nie było.
- Ty i Twoja piżamka. - parsknął śmiechem, a ja skrzyżowałam ręce na piersi i wywróciłam oczami.
- Bardzo śmieszne, mi jest ciągle zimno, więc się nie czepiaj i idź wziąć prysznic. - wskazałam palcem na drzwi od łazienki.
Harry wykonał moje polecanie i poszedł do łazienki, a ja nie czekając na niego, odpłynęłam w Krainę Morfeusza.
*Następny dzień*
Obudziłam się wtulona w tors chłopaka. Spojrzałam na twarz chłopaka i zobaczyłam, że już nie śpi.
- Która godzina? - przeciągnęłam się.
- Dziesiąta. - odpowiedział, po czym ułożył swoje usta w tzn. 'dzióbek'. - Czekam na buziaka na 'dzień dobry'.
Dałam mu przelotnego buziaka i wstałam z łóżka, po czym zaczęłam kierować się w stronę garderoby. Muszę się wybrać na zakupy, ale nie sama, nie po wczorajszym. W końcu postanowiłam, że ubiorę się w to. Zeszłam na dół, gdzie przy kuchence stał Harry i robił naleśniki z nutellą dla nas. Usiadłam przy stole, a za chwilę pojawił się talerz z naleśnikami. Jedliśmy w ciszy. Po zmywaniu i tym wszystkim Hazz się do mnie odezwał:
- Jedziemy na policję? - zapytał z troską w oczach.
- No dobrze.
- Masz tą karteczkę z wczoraj?
- Tak, leży na stole.
* 2 godziny później*
Już po wszystkim. Zgłosiłam pogróżki. Opowiedziałam im o Josh'u, że to wszystko jego sprawka.
Stoimy właśnie przed komisariatem.
- Harry, możemy pójść do centrum handlowego, bo potrzebuję trochę ciuchów. - zapytałam.
- Oczywiście.
Podjechaliśmy pod centrum i gdy weszłam była chyba w każdym sklepie z ubraniami. Podziwiam Harry'ego, że jeszcze mi nie marudzi. Whoow. Kupiłam sobie 2 sukienki, 5 bluzek, 2 pary jeansów, jedną spódniczkę i 3 pary butów. Oczywiście Hazz się uparł, że to on za wszystko zapłaci. Ale doszliśmy do kompromisu i za jedną część zapłaciłam ja, a za drugą Lokser. Po zakupach pojechaliśmy do domu, a ja zabrałam się za robienie obiadu. Postanowiłam na tradycyjne spaghetti. Oczywiście, jak to ja poparzyłam się, przy czym krzyknęłam ' KUŹWA!'. W mniej niż 2 sekundy w kuchni pojawił się Hazz.
- Co się stało? - zapytał przerażony.
- Nic, poparzyłam się.
- Daj to, niezdaro.
- Ejj, to było niemiłe. - fuknęłam. A on tylko teatralnie przewrócił oczami.
Harry przebył mi rękę i zabandażował, bo dość poważnie się poparzyłam. Chyba już wiemy, kto na pewno nie będzie gotować.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił.
- Nie ma za co, ale teraz uważaj. - pocałował mnie krótko.
Kiedy skończyłam robić, zawołałam Harry'ego. Jedliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym.
- Kochanie, może byś zrezygnowała z pracy, słyszałem, że Ash też już nie przychodzi. - zapytał się mnie Hazz.
- No nie wiem, nie chcę być na Twoim utrzymaniu. - westchnęłam.
- Ale mamy wystarczająco dużo pieniędzy, o nic się nie martw. - powiedział i ścisnął moją dłoń.
- Ehh... No dobrze.
*4 godziny później*
Siedzimy i nic nam się nie chce robić. Postanowiłam, że pójdę na górę i położę się. Hazz poszedł razem ze mną.
- Wiesz co, my chyba nie mamy żadnego wspólnego zdjęcia? - zapytałam, kiedy już leżymy wtuleni w siebie.
- Mamy. - uśmiechnął się do mnie, a ja spojrzałam na niego pytająco. Pokazał mi swoją tapetę na telefonie.
- A nie możemy zrobić nowego, kiedy będę tego świadoma? - zapytałam z lekkim uśmiechem i grymasem na twarzy.
Zaczęliśmy robić sobie tzn. 'selfie'. Oto nasz dzieła:
W końcu usnęliśmy.
________________________________________
Jak Wam się podoba? Jak tam u Was? Jak 2 miesiąc szkoły? :))
Czytasz = Komentujesz = Motywujesz