Gdy się obudziłam wzięłam telefon z szafki nocnej, żeby zobaczyć, która godzina. Zegarek wskazywał 9:00. Ehh... Pewnie Ash jeszcze śpi. Wyjrzałam przez okno, aby zobaczyć jaka jest pogoda. Świeci słoneczko i żadnej chmurki.
Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż. Później ubrałam się w
, rozczesałam włosy i pozostawiłam rozpuszczone.
Mój brzuch daje znaki, że trzeba coś zjeść. Zeszłam na dół do kuchni. Lodówka świeciła pustkami. Był tylko jogurt brzoskwiniowy, więc go zjadłam, żebym w sklepie nie była aż taka głodna.
Napisałam kartkę dla Ashley: "Poszłam do supermarketu, bo lodówka świeci pustkami. Liv xx"
Zabrałam plecak i wkładając słuchawki do uszu zaczęłam iść w stronę supermarketu. Włączyłam "Nick Jonas - Introducing Me". Gdy szłam zastanawiałam się, co zrobię na śniadanie. A przez to, że jestem strasznym leniem postawiłam na tradycyjne kanapki.
Kiedy weszłam do marketu, wzięłam wózek na zakupy i ruszyłam w poszukiwaniu produktów. Poza potrzebnymi produktami kupiłam jeszcze ulubione jogurty moje i Ashley, jakieś słodycze i napoje.Poszłam do kasy i patrzyłam, jak kasjerka kasuje moje zakupy. Zapłaciłam kasjerce należną kwotę i ruszyłam w stronę wyjścia, znów wkładając słuchawki do uszu, ale tym razem włączając "Avril Lavigne - Girlfriend". Szłam powoli w stronę domu, byłam już w połowie drogi, gdy nagle ktoś na mnie wpadł, przez co się zachwiałam i wszystkie zakupy wylądowały na ziemi. Uklęknęłam i zaczęłam zbierać produkty.
- O jezu, przepraszam Cię - zaczął mi pomagać. - Znam Cię... To Ty jesteś kelnerką w kawiarni za rogiem? - uśmiechnął się
- Tak. - spojrzałam na niego i również się uśmiechnęłam. Gdy powkładaliśmy do siatek rozrzucone zakupy, on nagle wystawił w moją stronę rękę
- A tak w ogóle to jestem Harry. - powiedział ukazując rząd białych zębów.
- Liv. - podałam mu niepewnie swoją.
- Co sądzisz o tym, żebym w ramach przeprosin zabrał Cię dziś na obiad? - zapytał nadal nie przestając się uśmiechać.
- Ale naprawdę nie trzeba, to nic takiego.
- 15:00 pasuje? - czy on mnie nie rozumie? I jak tu z ludźmi rozmawiać...
- Ale, jak powiedziałam to naprawdę nic takiego.
- Ale nalegam, proszę. - zrobił oczy kota ze "Shrek'a"
- No dobrze, niech będzie ta 15:00. - ugh... Dlaczego ja jestem taka ugięta?! Wyciągnął jakąś karteczkę i długopis oraz podał mi.
- Napisz mi tu swój adres. - uśmiechnął się
- A skąd mam wiedzieć, że nie jesteś jakimś seryjnym mordercą?
- A wyglądam na takiego? - zaśmiał się cicho.
- No nie. - dołączyłam do niego.
- No właśnie. - wzięłam od niego karteczkę i długopis oraz napisałam mój adres zamieszkania. - Dziękuję ślicznie.
- Przepraszam, ale ja już muszę iść. - powiedziałam.
- No dobrze, to będę po Ciebie o 15:00 i przepraszam jeszcze raz. Do zobaczenia, Liv. - uśmiechnął się.
- Do zobaczenia, Harry. - odwzajemniłam gest
Pospiesznie poszłam do domu, a gdy już tam byłam zaczęłam wykładać produkty do szafek. Do kuchni weszła Ash:
- Awww.... Widziałam was razem. - powiedziała cicho się śmiejąc.
- Śledziłaś mnie?! - krzyknęłam, a później dołączyłam do mojej przyjaciółki.
- Nie, no co Ty! Długo Cię nie było, więc poszłam do parku i kiedy wracałam zauważyłam was. O czym gadaliście? - zapytała
- Wpadł na mnie, zakupy mi wyleciały i w ramach przeprosin zaprosił mnie na obiad.
- Whooow... Zgodziłaś się?
- Tak, podjedzie o 15:00 pod dom. Skończmy ten temat, chcesz kanapki? - zapytałam z uśmiechem.
- Możesz zrobić. - również się uśmiechnęła.
Zaczęłam robić, a po skończeniu położyłam kanapki na stole. Jadłyśmy w ciszy. Gdy zakończyłyśmy posiłek, powkładałam brudne naczynia do zmywarki. Później zauważyłam, że Ash siedzi smutna na sofie w salonie. Kucnęłam przy niej i zapytałam:
- Ej Mycha, co się stało? - zapytałam zmartwiona
- Nic. - odpowiedziała szybko.
- No jak nic, przecież widzę. Mi możesz wszystko powiedzieć. - zapewniłam.
- No bo... Chodzi o to , że Ty spotkałaś już kolejny raz tego chłopaka z lokami, a mi się podoba ten drugi, a wiem, że pewnie już nigdy go nie spotkam. - powiedziała smutna.
- Na pewno go spotkasz i to nie raz... Mówię Ci, a ja zawsze mam rację, nawet jeśli jej nie mam. - obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
Włączyłyśmy jakiś film i tak zleciały 2 godziny... Gdy Ash spojrzała na zegarek przeraziła się i krzyknęła:
- O kurwa! Już 14:00???? Ja pierdole, musisz się już szykować.
- Jezuu, czego wrzeszczysz? Jest jeszcze godzina. - uspokoiłam ją
- Tak, ale ta godzina zleci jak 10 minut. Już idź na górę do swojej garderoby, a ja zaraz przyjdę. - powiedziała i pobiegła do łazienki.
Poszłam do swojej garderoby. Stałam, jak głupia, gdy do pomieszczenia weszła szczęśliwa Ash:
- Siadaj, a stylistka Ashley się Tobą zajmie. - na jej słowa zachichotałam.
Ash stała przy mojej szafie i szukała odpowiednich ciuchów. Wybrała coś, ale nie wiem co, bo nie pozwoliła mi patrzeć. Aż się boję.
- Teraz Cię pomalujemy i uczeszemy, a później ubierzesz się. - powiedziała uśmiechając się.
Usiadła na przeciw mnie i przyszykowała odpowiednie rzeczy do malowania. Kiedy skończyła mnie malować, zajęła się włosami.
- Dobra, makijaż i fryzura już skończona. Teraz się ubierz, a później mi się pokaż.
- Okey. - odpowiedziałam z uśmiechem.
Poszłam do łazienki, założyłam uszykowane przez moją przyjaciółkę rzeczy i muszę powiedzieć, że wyglądałam całkiem fajnie. Wyszłam i zajęłam miejsce tam gdzie wcześniej siedziałam, a Ash zaczęła mi robić warkocza na bok oraz makijaż. Nie lubię ostrego makijażu, ale widziałam jak Ashley wyciągała z kosmetyczki czarny cień do powiek, no niech już będzie, zrobię to dla niej...
- I gotowe! - wykrzyknęła, przejrzałam się w lustrze i aż własnym oczom nie wierzyłam. Ash naprawdę powinna zostać stylistką. - I jak podoba Ci się? - zapytała niepewnie.
- Dziewczyno ! Ty się jeszcze pytasz?! Super! - przytuliłam ją, a ona odwzajemniła gest. - Dziękuję.
Całość wyglądała tak:
Spojrzałam na zegarek, była 14:55, za chwilę przyjedzie Harry. Trochę się denerwuję... Zeszłyśmy na dół, a ja od razu poszłam do kuchni po wodę, bo trochę mi zaschło w gardle. Wypiła i prawie się oplułam, bo Ash wykrzyknęła chyba na pół Londynu:
- O BOŻE, JUŻ JEST, JUŻ JEST. LIV GDZIE TY JESTEŚ?!
- Już idę! - zaczęłam się śmiać z mojej przyjaciółki.
Poszłam do holu i założyłam buty. Jeszcze na pożegnanie przytuliłam przyjaciółkę i wyszłam zdenerwowana z domu. Harry już czekał, był oparty o samochód, miał na sobie czarne rurki oraz białą, przylegającą koszulę. Whoow *o* Dobra opanuj się Liv! Powtarzałam sobie w myślach. Podeszłam do Harry'ego i się uśmiechnęłam. On spojrzał na mnie i rozszerzył oczy do granic możliwości.
- Whow, Liv. Wyglądasz... Zajebiście! - uśmiechnął się.
- Dziękuję. - od razu poczułam czerwień napływającą do moich policzków, próbowałam to jakoś zakryć, ale chyba mi to nie wychodziło, bo chłopak się tylko zaśmiał. I szepnął mi do ucha:
- Wyglądasz słodko, jak się rumienisz. - powiedział uwodzicielskim głosem, a na moją twarz wkradł się jeszcze większy rumieniec.
- To, co jedziemy? - zapytałam nieśmiało
- Tak, tak - odpowiedział
Otworzył mi drzwi od auta, a ja jakoś się wgramoliłam na siedzenie, na co Harry się zaśmiał, pomyślałam "Bardzo śmieszne, może byś pomógł, a nie stoisz jak ta ciota". Zaśmiałam się na samą myśl. Postanowiłam przerwać niezręczną przynajmniej dla mnie ciszę:
- Tooo, gdzie mnie zabierasz? - zapytałam z uśmiechem
- To niespodzianka. - również się uśmiechnął
- Ugh... Nie lubię niespodzianek.
- Dlaczego? - zapytał zaciekawiony
- Nieważne - odpowiedziałam ze smutkiem.
- No dobrze, jak nie lubisz niespodzianek to Ci powiem. Jedziemy do restauracji.
- Okey. - uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił gest.
Reszta drogi minęła w milczeniu. Ale już nie była taka niezręczna. Nagle poczułam, że samochód stanął, a za oknem zobaczyłam najpopularniejszą restaurację w Londynie. Odpięłam pasy i wyszłam z samochodu. Niestety Harry jest za wolny i kiedy przyszedł otworzyć mi drzwi ja już stałam na zewnątrz.
- Mogłabyś mi chociaż w tym dniu być dżentelmenem. - zaczął się śmiać, a ja razem z nim.
- Och, no dobrze. Przepraszam. - powiedział nie przerywając się śmiać.
Weszliśmy do środka i zajęliśmy zarezerwowany dla nas stolik. Oczywiście Harry odsunął dla mnie krzesło. Kelner podał nam Menu, a my wybraliśmy Lassagne. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Czułam, że znam go od dawna, a to tylko jeden dzień. Gdy zjedliśmy, poszliśmy do parku. Usiedliśmy na jednej z ławek.
- No dobrze, a teraz mi powiesz dlaczego nie lubisz niespodzianek? - zapytał
- Oj, no nieważne. - westchnęłam
- Mi możesz wszystko powiedzieć. - położył rękę na moim udzie, ale szybko ją strzepnęłam.
- Znamy się dopiero jeden dzień. - zaśmiałam się, a on dołączył do mnie
- Nieprawda! Bo dwa. - powiedział jak małe dziecko, które nie dostało upragnionej zabawki, haha.
- No tak, ale wczoraj nie znaliśmy swoich imion.
- Ja Twoje znałem, bo było na plakietce.
- No tak - Ach, ta moja pamięć. Zaśmiałam się w duchu.
- Opowiedz mi coś o sobie - uśmiechnął się
- No więc, nazywam się Liv Miller, mam 19 lat. Nie mam rodzeństwa. Umiem grać na gitarze i piszę własne piosenki, ale to jakieś wypociny, chociaż moja przyjaciółka Ashley mówi, że mam talent i jeszcze trochę śpiewam.
- Rodzice pewnie muszą być dumni, że mają taką zdolną córkę. - powiedział.
- Ja nie mam rodziców, no znaczy mam, ale tylko na papierze, uciekłam z domu 3 lata temu. - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, ale szybko ją wytarłam - od tego momentu mieszkam sama z Ash.
- Przepraszam, ale nie płacz już. - ugh... zauważył
- Dobrze, teraz Ty mi opowiedz coś o sobie.
- Nazywam się Harry Styles, mam 20 lat. Mam siostrę Gemmę, która mieszka z mamą i ojczymem w Holmes Chapel. Trochę śpiewam tak samo, jak Ty. Moim najlepszym przyjacielem jest Louis, to ten co wczoraj był ze mną w kawiarni, ale mam jeszcze trójkę przyjaciół Niall'a, Liam'a i Zayn'a. To chyba wszystko. - uśmiechnął się.
Nagle dostałam SMS'a od Ashley "Kobieto, gdzie Ty się podziewasz tak długo z nim?! Jest godzina 16:30!!!" Jak to przeczytałam, otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Co się stało? - Harry
- Przepraszam, mógłbyś mnie odwieźć, bo zapomniałam, że na 18:00 jestem umówiona z Ashley na karaoke.
- No dobrze, idziecie tam? - zapytał
- Noo
- Ja i Louis też, może po Was podjechać? - zapytał uśmiechając się.
- Nie trzeba, przejdziemy się.
- No proszęęęę.
- No dobrze, dlaczego jestem taka uległa?? - wzniosłam ręce ku niebu
- Moja uroda tak na Ciebie działa. - powiedział uwodzicielsko.
- Taaaak, to na pewno to. - wstałam i poklepałam go po ramieniu.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne - zrobił smutną minkę, a ja się tylko zaśmiałam.
- To jedziemy?? - zapytałam.
- A, tak, tak.
Poszliśmy do samochodu, oczywiście Harry jako dżentelmen dzisiaj otworzył mi drzwi. Droga minęła w ciszy. Gdy stanęliśmy pod domem, Harry się zapytał:
- To o której po Was mamy być?
- Ymm... 17:30 pasuje?
- Spoko, to do zobaczenia - uśmiechnął się
- Do zobaczenia. - odwzajemniłam gest.
Kiedy weszłam do domu, w holu już przywitała mnie Ash miłym uśmiechem.
- No hej mała, co tak długo? Gdzie byliście? Całowaliście się? - zadawała masę pytań.
- Hej, byliśmy w najpopularniejszej restauracji w Londynie, a później w parku i nie, nie całowaliśmy się!!! - krzyknęłam śmiejąc się.
- Okey, okey chodź się przygotować. - powiedziała i machnęła ręką, żebym za nią poszła.
- A i zapomniałam powiedzieć, Harry i Louis po nas podjadą, bo też jadą na karaoke. - powiedziałam, a Ash się uśmiechnęła od ucha do ucha.
- Który to ten co mi się podoba?
- Louis, jest najlepszym przyjacielem Harry'ego. - powiedziałam z uśmiechem, bo zobaczyłam błysk w oku Ashley.
- Okey, a o której przyjadą? - zapytała, kiedy byłyśmy już u mnie w garderobie.
- 17:30 - powiedziałam. - Czemu zaczynamy ode mnie? - westchnęłam
- Bo ja już mam ciuchy przyszykowane, musimy się spieszyć, bo do przyjazdu chłopaków zostało pół godziny - poinformowała mnie.
*Oczami Harry'ego*
Kiedy wróciłem do domu, poszedłem się przebrać i wziąć bardzo szybki prysznic, bo zostało 30 min. Włożyłem te same czarne rurki i czarną, przylegającą koszulę. Po przebraniu się, zadzwoniłem do Louis'a:
*Rozmowa telefoniczna*
- Siema, co tam? - Louis
- Będę u Ciebie za 10 minut, bo jedziemy po jeszcze po te dziewczyny z kawiarni. - powiedziałem uśmiechając się do słuchawki.
- Ale jak to? - zapytał zdziwiony.
- Wytłumaczę Ci po drodze, szykuj się. - powiedziałem i rozłączyłem się
*Koniec rozmowy*
Poszedłem do salonu po kluczyki od mojego Jeep'a i wyszedłem z domu. Podjechałem po Louis'a, który już na mnie czekał. Machnąłem ręką, żeby wsiadał.
- Elo, o co chodzi z tymi kelnerkami z kawiarni? - zapytał zdezorientowany.
Jadąc po dziewczyny opowiedziałem mojemu przyjacielowi cały dzisiejszy dzień.
- O to fajnie, szczęścia życzę - powiedział śmiejąc się, a ja dołączyłem do niego. Byliśmy pod domem dziewczyn punktualnie. Podeszliśmy do drzwi i zapukaliśmy.
Przyznam, że Ash naprawdę się postarała. Ja wyglądam tak:
a Ashley tak:
Nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi, chyba Ash nie słyszałam, bo siedziała w pokoju. Poszłam otworzyć, za drzwiami stał Harry z Louis'em:
- Jeszcze chwilka, Ashley zaraz zejdzie. - powiedziałam z uśmiechem i wpuściłam ich do środka. Poszliśmy do salonu, zapoznałam się z Louis'em. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym z Harry'm i Louis'em. Nagle Lou rozszerzył oczy chyba do granic możliwości, odwróciłam się a za mną stała śliczna Ashley.
- Przepraszam za spóźnienie, a tak w ogóle to jestem Ashley lub Ash, jak wolicie. - powiedziała moja przyjaciółka.
- Louis. - wyciągnął do niej rękę, a ona odwzajemniła gest. Tak samo zrobiła z Harry'm.
Poszliśmy do samochodu. W czasie drogi Ash opowiedziała coś o sobie, a Louis o sobie.Gdy dojechaliśmy na miejsce, chłopcy potraktowali nas, jak prawdziwe księżniczki. Nie spodziewałam się tego po nich, może przez te tatuaże. Powiedzenie "Nie oceniaj książki po okładce" jest prawdziwe. Gdy weszliśmy do środka, Louis i Harry poszli po drinki dla nas, bo Hazz prowadzi, a Lou jest dobrym przyjacielem i również nie będzie pił, a my zajęłyśmy miejsce. Trochę poplotkowałyśmy o chłopakach dopóki nie przyszli z drinkami. Po 20 minutach Ash wypiła swojego drinka i postanowiła, że pójdzie zaśpiewać. Bardzo ucieszyłam się na ten pomysł. Podeszła do organizatora imprezy i powiedziała, że chciałaby zaśpiewać. Kiedy moja przyjaciółka weszła na scenę nasza trójka zaczęła bić brawo. Ashley zaczęła
śpiewać. Moje, Harry'ego i Louis'a usta uformowały się w cyferkę '0'. Nie miałam pojęcia, że ona tak śpiewa. Wszyscy zgromadzeni na tym wieczorze zaczęli skakać, tańczyć, gwizdać i klaskać. Po skończonym występie podeszła jeszcze raz do organizatora i co między sobą szeptali, a później podeszła do nas a ja ją przytuliłam. I szpnęłam do ucha "Nie wiedziałam, że tak śpiewasz" na co ona się uśmiechnęła. Po około 10 minutach organizator zaczął mówić:
- Proszę Państwa! Teraz zaśpiewa dla nas Liv Miller piosenkę, którą sama napisała! Liv zapraszamy na scenę. - powiedział a ja mało co nie oplułam się drinkiem.
- Nie masz za co dziękować. - uśmiechnęła się moja przyjaciółka, przysięgam kiedyś ją zabiję!
- To Ty! Ale ja nawet nie znam dobrze tekstu! - zaczęłam panikować.
- Spokojnie Kochanie, o wszystko zadbałam. Wzięłam tekst piosenki z Twojego pokoju. - uśmiechnęła się zwycięsko.
- Ale ja nie chcę, wiesz, że ja nigdy nie śpiewałam przed kimś.
- Ale uspokój się, ja w Ciebie wierzę. Dasz radę. Zrób to dla mnie. - przytuliła mnie.
- Ejj, i dla nas!!! - powiedzieli oburzeni chłopcy, a parsknęłam śmiechem.
- Och, no dobrze, ale Ty Ash przez tydzień robisz mi śniadanko. - uśmiechnęłam się złowieszczo.
- Ehh, no dobra... - powiedziała zrezygnowana - Ale idź już tam, błagam!
- Oj no już idę, już idę.
Poszłam niepewnie z tekstem piosenki w ręku. Oczywiście Ash pomyślała o wszystkim i wzięła pendrive'a z podkładem do piosenki. Podałam to organizatorowi i powiedziałam do mikrofonu, że piosenka nazywa się "Love The Way You Lie".Wszyscy zaczęli klaskać, ale chyba moi towarzysze najbardziej. Ash jeszcze poruszała ustami 'mówiąc' do mnie "Wierzę w Ciebie". Uśmiechnęłam się do Niej i zaczęłam
śpiewać.
*Oczami Ashley*
Moja przyjaciółka ma cudowny głos, dlatego to zrobiłam. Zerkałam od czasu do czasu na Hazze i było widać, że jest wpatrzony w Liv, jak w obrazek i jest nią ewidentnie zauroczony. Nie dziwię się. Nagle z zamyśleń wyrwał mnie głos Lou'ego:
- Idziesz zapalić? - zapytał.
- Okej, mogę iść. - odpowiedziałam ukazując rząd białych zębów, a on odwzajemnił gest i poszliśmy. Dał mi papierosa, a później podpalił, tak samo zrobił ze swoim.
- Nie wiedziałem, że tak ślicznie śpiewasz. - przerwał troszkę niezręczną ciszę.
- Dziękuję, ale ja tak nie sądzę. - odpowiedziałam, chyba trochę się zarumieniłam.
- Oj, już nie bądź taka skromna. - powiedział, po czym dał mi buziaka w policzek. Boże, nagle poczułam motyle w brzuchu, nie to niemożliwe.
Po spaleniu papierosa weszliśmy do środka.
*Oczami Liv*
Minęło ok. 20 minutek odkąd zeszłam ze sceny. Ashley zaczęła namawiać mnie do kolejnego występu, ale się nie zgodziła, aż w końcu podała kuszącą propozycję, abym razem z nią zaśpiewała. Zaczęłam rozważać nad tym pomysłem. Zgodziłam się na niego. 'Raz się żyje' - powtarzałam sobie w myślach. Weszłyśmy na scenę, oczywiście informując o tym organizatora wieczoru. Gdy weszłyśmy, na scenę od razu dało się usłyszeć krzyki naszych towarzyszy. Hah, kochani.
Zaśpiewałyśmy piosenkę, którą razem z Ashley kochamy, czyli "Give It Up". Skończyłyśmy i poszłyśmy usiąść, ale to był błąd, już bym wolała jeszcze raz zaśpiewać niż tutaj być. Ja siedziałam między Harry'm i Ashley. Nagle do naszego stolika podszedł mój były chłopak - Josh, czy on mnie śledzi?!
- O proszę, proszę, kogo my tu mamy. Szybko sobie znalazłaś pocieszenie po mnie - powiedział i wskazał na Loczka. Miał rozszerzone źrenice, czyli ćpał, znowu...
- Daj nam spokój Josh, psujesz wszystkim zabawę. - powiedziała pewna siebie Ash i podeszła do niego.
- Z Tobą nie gadam, szmato! - krzyknął na nią, a ona go walnęła z otwartej ręki w twarz, minęło parę sekund, a on jej oddał 2 razy mocniej. Łzy zaczęły mi się zbierać w kącikach oczu. Chciałam zniknąć, uciec, cokolwiek, aby nie patrzeć na cierpiącą Ashley przeze mnie.
Louis od razu wstał i odepchnął Josh'a a później przytulił Ashley najmocniej, jak umiał.
Wstałam i chciałam pójść do mojej przyjaciółki, ale zobaczyłam, że Josh zbliża się w moją stronę. Stanęłam w miejscu. Nie mogłam się ruszyć. Złapał jedną dłonią moją buzię i powiedział:
- Pilnuj lepiej tej swojej przyjaciółeczki, natomiast jak Ty mi się postawisz to też dostaniesz. - przeraziłam się, dał mi buziaka w policzek, bleee... Muszę go porządnie umyć. Nagle podeszło do nas dwóch mężczyzn i powiedzieli, że wyprowadzą stąd tego 'chuligana' jak oni to ujęli. Razem z Harry'm podeszliśmy do Ash i Lou'ego, i wszyscy się przytuliliśmy, a Ash krzyknęła:
- Teletubisie!!! Tuuuuliiiimyyyy! - wszyscy zaczęli się śmiać.
Postanowiłyśmy z chłopakami, że już będziemy się zbierać. Jak szybko minęły 2 godziny. Jeszcze trochę postaliśmy na dworze, bo Louis chciał zapalić. Nagle usłyszałam chyba najbardziej porąbany pomysł na świecie wymyślony przez Louis'a.
- No to teraz mam zarąbisty pomysł, Liv Ty jedziesz do Hazzy do domu, a Ashley do mnie! - krzyknął szczęśliwy, jakby złoto znalazł. XD
- No chyba Ciebie coś boli?! Tu się puknij. - krzyknęłam i pokazałam na czoło.
- Nie krzycz, spokojnie, bo Ci żyłka pęknie. To może wszyscy do Hazzy? - zapytał trochę wystraszony XD
- No niech już to będzie, Liv zgódź się. - błagała Ashley.
- Jezuuuu, dobrze. - zgodziłam się. Muszę popracować nad tym, żeby bronić swojego zdania, koniecznie!
*20 minut później*
Siedzimy teraz w salonie u Hazzy, ma piękny dom, tak naprawdę to willę. Zawsze o takim marzyłam, były zwykłe panele, białe ściany i do tego białe meble, jezuuu jak ja kocham białe meble!! A teraz Louis wymyślił kolejny zajebisty pomysł:
- Co robimy? - zapytał Hazz.
- Wiem! BUTELKA!!! Liv Ciebie nie pytam o zdanie, musisz się zgodzić. - uśmiechnął się do mnie złowieszczo.
- Boże, widzisz i nie grzmisz?! Przywróć temu chłopakowi mózg, błagam. - wzniosłam ręce ku niebu. A wszyscy zaczęli się śmiać.
- Ejj - zrobił smutną minkę. - I tak wiem, że mnie kochasz! - zaczął się zbliżać do mnie. I nagle się na mnie położył i zaczął mocno przytulać.
- Louis!!! Złaź ze mnie!!! Dusisz mnie!!! - krzyczałam, ale on nie reagował, dopiero po ok. 2 minutach zszedł ze mnie.
- Jak będziesz mnie obrażać to tak będziesz kończyć. - uśmiechnął się do mnie, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
Usiedliśmy w kółku i Ashley zaczęła kręcić butelką po wodzie jako pierwsza. Wypadło na Loczka.
- Pytanie czy wyzwanie? - zapytała
- Wyzwanie
- Pocałuj się z Liv!! - krzyknęła moja przyjaciółka.
- Nie ma mowy!!! - krzyknęłam.
- Bo Ty i Hazz będziecie mieć karę. - postanowił Louis.
- No dalej! - poganiała Ash. Hazz spojrzał na mnie przepraszająco, ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie, musiałam odwzajemnić pocałunek.
Jak mam być szczera, Loczek całuje zajebiście. Jejuu, czy ja czuję motyle w brzuchu?! Tylko nie to! Odsunęliśmy się od siebie, a Ash i Lou zaczęli nam bić brawo. Spiorunowałam ich oboje spojrzeniem, Harry tak samo.
Później kręcił Hazz i wypadło na Louis'a, a on wybrał także wyzwanie.
- No to pocałuj się z Ash! - uśmiechnął się zwycięsko Hazz. Lou zrobił tak samo, jak Loczek ze mną, ujął jej twarz i pocałował. Awww....
- Słodko razem wyglądacie. - skomentowałam.
- Tak samo, jak Ty i Hazz - odpowiedziała Ash. Teraz kręcił Louis i wypadło na mnie, o nie... Już się boję, bo w końcu to Louis. A głupi zawsze pozostanie głupim. XD Wybrałam pytanie.
- Kto to był ten palant, który uderzył Ash? - zapytał.
- Ymm... Emm... - zaczęłam się jąkać
- To jej były chłopak! - odpowiedziała za mnie moja przyjaciółka.
- Okey, ale za to, że Ashley odpowiedziała za Ciebie to dostajesz kolejne pytanie - no kurde... - Podoba Ci się Hazz?
- Ymm... Emm - znów zaczęłam się jąkać. - Szczerze, to przystojny jest. - szepnęłam cicho, ale chyba nikt nie usłyszał.
- Głośniej słoneczko - powiedział Lou. Powiedziała ciut głośniej. - Nadal nic nie słyszę. - nadstawił ucho.
- PRZYSTOJNY JEST!!!!!!! - krzyknęłam do jego ucha, a Hazz się uśmiechnął.
- Spokojnie słoneczko, już Ci mówiłem, bo Ci żyłka pęknie.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne, widać, że Bóg nadal Ci mózgu nie zwrócił. - ta moja odwaga chyba jest przez alkohol, chyba na pewno.
- Mówiłem co Cię czeka, no chyba, że dasz swojemu kochanemu Louiskowi buziacka w policek? - dodał dziecięcym głosikiem, hahaha XD Nachyliłam się i dałam mu upragnionego 'buziacka' jak to on określił.
- A ja?? - oburzyli się Hazz i Ash, podeszłam i dałam każdemu po buziaczku.
- No wiesz.... Wolałbym w usta, ale niech będzie - powiedział zawiedziony Hazz, przez co dostał ode mnie w łeb.
*2 godziny później*
Ashley z Louis'em pojechali do niego, no super. Zostawiła mnie... Ugh..
- To może ja już pójdę. - powiedziałam.
- Nie ma mowy, nie puszczę Cię samej. - odpowiedział Loczek
- To możesz mnie podwieźć - zaproponowałam
- Nie, zostajesz u mnie na noc! - powiedział stanowczo i się uśmiechnął.
- Ale nie mam żadnych rzeczy, a poza tym nie znam Cię za dobrze i po tym co przeżyłam, nie chcę! - krzyknęłam
- Co przeżyłaś? - zapytał z troską w głosie.
- Ymm... Nieważne. - odpowiedziałam szybko. - Może jak lepiej Cię poznam to Ci i Louis'owi powiem. - jedna łza słynęła po moim policzku.
- Dobrze, ale spokojnie. - podszedł do mnie, otarł łzę i mocno przytulił, a ja się w niego wtuliłam - poza tym mogę dać Ci moje ciuchy.
- Ehh... No dobrze. - przytuliłam go, a on lekko zaskoczony odwzajemnił uścisk. - mogę iść się wykąpać? Niezbyt wygodnie jest w tych ciuchach. - wskazałam na swój ubiór
- Oczywiście, poczekaj przyniosę Ci moje ubrania i ręcznik. - powiedział i skierował się w stronę bodajże swojej sypialni. - proszę bardzo, łazienka jest o tutaj. - wskazał na białe drzwi.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i podążyłam w stronę białych drzwi, czułam na sobie wzrok mojego Loczka, ymm... znaczy Loczka.
Rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic. Pozwoliłam, alby ciepłe strumienie swobodnie spływały po moim ciele, jak ja kocham to uczucie. Postanowiłam szybko się umyć. Wyszłam z kabiny prysznicowej i ubrała bokserki i koszulkę Harry'ego. Zaciągnęłam się jego zapachem, ohh... Wyszłam i skierowałam się do kuchni, bo Harry tam był.
- Głodna? - zapytał, a po chwili obrócił się w moją stronę i przygryzł seksownie dolną wargę. - musisz częściej chodzić w moich koszulkach, bo wyglądasz mega seksownie. - dodał.
- Ymm... Dziękuję. - powiedział cicho, a moją twarz oblał rumieniec. Próbowałam to ukryć, ale chyba tylko się ośmieszyłam. Loczek podszedł do mnie, chwycił moje dłonie i powiedział:
- Nie musisz ukrywać swoich rumieńców, księżniczko. - powiedział po czym ucałował mój polik. Aww... Słodki jest.
- Nie jestem księżniczką. - powiedziałam cicho i spuściłam głowę, a on ujął mój podbródek i podniósł go tak, aby nasze spojrzenie się spotkały.
- Dla mnie zawsze będziesz moją księżniczką. - powiedział po czym musnął moje usta.
A ja go odepchnęłam i uciekłam do łazienki, bo przypomniało mi się, jak to Josh robił. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Liv... Przepraszam, nie chciałem, przepraszam. Księżniczko, proszę otwórz. - powiedział bardzo łagodnie ze smutkiem w głosie. Uchyliłam lekko drzwi i postanowiłam wyjść. - Przepraszam - dodał
- Już jest wszystko dobrze, po prostu... Ehh, nieważne... - chciałam odejść, ale on chwycił mnie za rękę.
- Tym razem Ci nie odpuszczę, chodź. - poszliśmy na kanapę, oj już czuję, że będę musiała wyznać mu prawdę. - Możesz w końcu powiedzieć, dlaczego tak dziwnie się zachowujesz, jak próbuję się do Ciebie zbliżyć? Masz jakiś uraz do chłopaków czy co? - zapytał spokojnie.
- Czuję, że nie dasz mi spokoju. Powinieneś wiedzieć bo nie chcę abyś myślał, że jestem jakaś dziwna czy coś. Pewnie się ode mnie odwrócisz... Chodzi o mojego byłego chłopaka Josh'a, to ten, który uderzył Ash i był w piątek w kawiarni. Wtedy w kawiarni on krzyknął, że nie chciał, żebym dała mu to wytłumaczyć. - pokiwał głową na znak, że rozumie. - chodzi o to, że pewnego dnia, zadzwonił do mnie i powiedział, że ma dla mnie wielką niespodziankę, żebym natychmiast do niego pojechała. Więc tak zrobiłam. Niestety to był błąd... - pociągnęłam nosem i pierwsza łza spłynęła po moim policzku. - weszłam do domu i zobaczyłam, że ćpał, znowu. On na wejściu zaczął mnie nachalnie całować i zdejmować moją bluzkę. - łzy zaczęły lecieć jak wodospad.
- Zgwałcił Cię? - zapytał z troską i zdziwieniem w głosie. Ja tylko pokiwałam głową.
- Zrobił mi wielką krzywdę, dlatego teraz jestem bardzo zamknięta w sobie, ale kiedyś byłam bardzo otwartą osobą. Rodzice nie zważali na mnie uwagi, ciągle przesiadywali w pracy. Chyba zapomnieli, że mają córkę. Po tym co zrobił mi Josh, zaczęłam się samookaleczać, dużo piłam, trochę zaczęłam ćpać, ale już wszystko jest dobrze. Postanowiłam, że ucieknę z domu, nawet nie zauważą, że mnie nie ma. Wtedy poznałam Ashley, zamieszkałyśmy razem i tylko ona jak dotąd znała tylko moją historię. Postanowiłam, że zacznę nowe życie. Bez picia, palenia, ćpania i cięcia się. Wtedy chciałam zaćpać się na śmierć albo po prostu zniknąć z tamtego świata. Teraz zaczęłam nowe życie, ale nie wiem, jak on mnie znalazł.
- Ciiii, już dobrze, ja tu jestem, księżniczko. - powiedział po czym mnie przytulił najmocniej, jak umiał.
- No dobra, to co robimy? - zapytałam z uśmiechem.
- Ymm... Jakiś film? Najlepiej horror! - krzyknął ucieszony.
- Ugh.... Okey, niech będzie.
Włączył horror "Mama". W niektórych momentach strasznie się bałam, praktycznie w każdej minucie filmu, Harry to zauważył i przytulił. Czułam się przy nim bezpiecznie.
*2,5 godziny później*
Gdy już obejrzeliśmy, Harry zaprowadził mnie do sypialni, a sam się prześpi na kanapie w salonie.
- Dobranoc Księżniczko. - powiedział i przesłał mi buziaczka w powietrzu.
- Umm... Harry? - zapytałam niepewnie, kiedy już był przy drzwiach.
- Tak? - spojrzał na mnie
- Możesz spać ze mną, bo się boję. - powiedziałam cicho, aż sama ledwo usłyszałam.
- Oczywiście, księżniczko. - powiedział i podszedł do łóżka. Zdjął koszulę i spodnie. O boże, jak klata *o* Zauważył się patrzę, na co się zaśmiał i wszedł pod kołdrę.
- Mogę się przytulić? - zapytałam niepewnie.
- Nie musisz pytać o pozwolenie. Kocham się przytulać, a tym bardziej do Ciebie. <3 - awww....
- Dziękuję.
Położyłam głowę na jego torsie, a on objął mnie ramieniem. Czuję się strasznie bezpiecznie.
- Dobranoc, Harry. Teraz na pewno zasnę. - powiedziałam i jeszcze bardziej wtuliłam się w jego tors.
- Dobranoc Księżniczko, cieszę się. Ja tak samo, gdy jesteś obok mnie. - powiedział, a mnie znów oblał rumieniec. - Jutro będę miał dla Ciebie niespodziankę. - dodał.
- Jaką? - podniosłam głowę.
- Jak powiem to już nie będzie niespodzianka, śpij już, Księżniczko moja. - powiedział i pocałował mnie w czoło. Zasnęłam i Harry tak samo.
____________________________________________________________________
Hej Kochani, przepraszam za tak długą nieobecność, ale jak pisałam limit mi się wyczerpał. Wieeem, ten rozdział to jakaś totalna masakra. Pisałam go chyba ze 2 tygodnie i co chwile coś poprawiałam i wenę traciłam ;cc Może i mega długi, ale masakryczny... Nie podoba mi się. Mam nadzieję, że 3 rozdział lepiej wyjdzie. 3 rozdział powinien się pojawić w sobotę lub w niedzielę. Przepraszam, jak są błędy. KOCHAM WAS! <33
Czytasz = Komentujesz
Dajcie motywację <3