*Oczami Liv*
Odkąd uciekłam z domu jestem bardzo szczęśliwa i nie czuję się taka samotna dzięki mojej przyjaciółce Ashley. Po tym co zrobił mi mój były chłopak długo nie mogłam się otrząsnąć. To był dla mnie szok, że człowiek, którego kochałam zrobił mi coś takiego. Od tamtego czasu jestem bardzo zamknięta w sobie i już wogóle nie ufam ludziom, a tym bardziej chłopakom. Kiedyś byłam otwartą na nowe znajomości osobą, a teraz stałam się 'szarą myszką'... Czy ktoś pokocha mnie taką jaka jestem? Czy już zawsze będę sama? Z moich przemyśleń wyrwała mnie przyjaciółka:
- Halo, ziemia do Liv! - krzyknęła Ashley.
- Co? A, sorki zamyśliłam się. - odpowiedziałam.
- Właśnie widzę. Za 5 minut kończy się Twoja przerwa. - poinformowała mnie.
A no tak, ta praca... Jestem już zmęczona tym dniem. Praca nie jest zła. Nie płacą 10 000$ na miesiąc, ale też nie jest źle, bo starczy mi i Ash na opłatę mieszkania i na chleb, więc nie mam na co narzekać. A nasza pracodawczyni jest bardzo uprzejma i wyrozumiała, nie wkurza się, jak parę minut się spóźnimy.
Poszłam na kasę, nie było aż tak dużo ludzi, więc miałam trochę wolnego czasu na przemyślenia. Nagle do kawiarni weszło dwóch wytatuowanych chłopaków - nie powiem trochę się ich wystraszyłam. No, ale przez mojego byłego chłopaka ciągle się czegoś boję...
Wyglądali na około 20-21 lat, tak na moje oko. Jeden miał brązowe loki i piękne, hipnotyzujące, zielone oczy. Ubrany był w czarne, podarte rurki i zwykłą, białą koszulkę. Przyznam wyglądał całkiem seksownie. Ale nie jestem taka odważna, jak Ash, więc nie mam u niego szans. Natomiast drugi miał brązowe włosy, ale dłuższe od tego pierwszego oraz błękitne oczy. Ubrany był w zwykłe rurki oraz jakiś T-shirt z nadrukiem. Przyznam też był niczego sobie, ale wolę tego pierwszego.
Podeszli do kasy i wyrwali mnie z moich przemyśleń. Dobrze, że nie czytają w myślach...
- Witam, co podać? - uśmiechnęłam się do nich nieśmiało
- Ja poproszę mrożoną kawę i do tego... hmm... Co polecasz, piękna? - Odpowiedział mi zielonooki chłopak z uśmiechem.
- Polecam babeczki z kremem. - odpowiedziałam, chciałam jeszcze dodać, że robiłam je sama, ale nie będę się przechwalać XD Szczerze? Znając moje 'szczęście' zarumieniłam się po tym, jak mnie nazwał. Nikt nigdy mnie tak nie nazywał prócz tego dupka Josh'a (były chłopak Liv). Pewnie łapie panienki na taki tekst, ale ja nie jestem taka łatwa.
- Okey, to poproszę kawę mrożoną, jedną babeczkę z kremem i Twój numer, ślicznotko. - z tym numerem to mnie wkurwił, chociaż łatwo jest mnie wyprowadzić z równowagi, ale teraz to jestem wkurwiona na maxa...
- Kawę i ciastko zaraz przyniosę do stolika. - odpowiedziałam ignorując dalszą część jego wypowiedzi... Jestem nieśmiała, ale wyprowadził mnie z równowagi, bo myśli, że każda od razu wepchnie mu się do łóżka, ups... Niestety ja taka łatwa nie jestem.
- A dla Ciebie co będzie? - zapytałam niebieskookiego chłopaka.
- To samo, proszę. - uśmiechnął się ukazują rząd białych zębów.
- Okey, płacicie razem czy osobno?
- Osobno, piękna. - ugh... znowu ten lokowaty chłopak... Przewróciłam tylko oczami.
- 6,50$ poproszę.
Podali mi pieniądze i poszli usiąść, akurat naprzeciwko kasy. Ja to mam szczęście...
Zaczęłam robić kawę - wsypałam po dwie łyżeczki kawy do wysokich kubków, zalałam mlekiem, dałam po dwie kostki lodu i na koniec dużą ilość bitej śmietany. Jestem zadowolona z efektu. Zostawiłam kawy na blacie i poszłam po małe talerzyki i widelce do ciast. Wzięłam łopatkę i wyciągnęłam dwie babeczki z kremem, i położyłam na talerzykach. Ułożyłam wszystko na tacy i poszłam im to zanieść.
- Proszę bardzo, Wasze ciastka z kremem i mrożone kawy. - zaczęłam wykładać na stolik ich zamówienie.
- Dziękujemy - odpowiedzieli jednocześnie.
Zaczęłam wycierać stoliki, czułam ciągle wzrok lokowatego chłopaka na sobie. Nie czułam się z tym komfortowo. Podniosłam talerzyki z jakiegoś stolika, żeby je zabrać. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi. Odwróciłam się i aż upuściłam wszystko co miałam w rękach i wszystko się potłukło. To był on, ten skurwiel - Josh. Zostawiając wszystko zaczęłam iść na zaplecze. Nagle usłyszałam ten głos:
- Liv, zaczekaj!!! Daj mi to wytłumaczyć. - zaczął za mną krzyczeć na całą kawiarnie i niektórzy zwrócili uwagę na moją osobę. Ugh.... Dlaczego na mnie a nie na NIEGO?! A co najgorsze akurat największą uwagę przykułam, kogo? No oczywiście zielonookiego chłopaka.
- NIE CHCIAŁEM!!! - te słowa aż mnie rozśmieszyły... Zebrałam się na odwagę, którą dusiłam w sobie od paru miesięcy, podeszłam do tego idioty i walnęłam go dość mocno z otwartej ręki.
Nagle usłyszałam znajomy mi głos... To była Ash:
-Ej kochanie, co się stało? Dlaczego płaczesz? - pytała
- Ten skurwiel tam jest... - łkałam.
Ash wiedziała o kogo chodzi, bo od razu wstała i mało co się nie zabiła wchodząc do głownego holu. Od razu za nią pobiegłam, bo wiem do czego ona jest zdolna. Rozglądała się szukając Josh'a. Była wściekła. Niestety Josh wyszedł, a szkoda bo chciałabym zobaczyć to przedstawienie. Już prawie nikogo nie było prócz tego chłopaka od numeru i jego przyjaciela. Ashley odwróciła się, podeszła do mnie i mocno przytuliła. Widziałam, że niebieskooki ciągle się na nią patrzył, spodobała mu się.
Podeszłyśmy do nich:
- Sorki, ale za pięć minut zamykamy, musicie iść. - powiedziała Ashley
-Ehh... No dobra, ale szkoda. No to narazie - odpowiedział niebieskooki
Ash zaczęła ścierać stoliki, ja pozbierałam rozbite szkło. Gdy skończyłyśmy poszłyśmy wziąć nasze rzeczy i zgasiłyśmy światła. Zamknęłyśmy porządnie drzwi i zaczęłyśmy iść wolnym krokiem do domu, miałyśmy do niego około 5 minut. Jak na złość jeszcze przed kawiarnią stała dwójka tych chłopaków. Na szczęście byli po drugiej stronie ulicy.
- Ej co to za dwójka chłopaków? Bo chyba dość długo siedzieli w kawiarni... - zapytała Ashley
- A nie wiem, nie znam ich. Ale wiem na pewno, że spodobałaś się temu w dłuższych włosach - uśmiechnęłam się
- Tak myślisz? On też mi się podoba. Ale ten z lokami to ciągle patrzył się na Ciebie, wzroku od Ciebie nie oderwał. - zaśmiała się moja przyjaciółka.
- Hahahaha, dobra koniec o nich... - weszłyśmy do domu, a ja od razu rzuciłam się na kanapę w salonie.
- Misiek, bo jutro otwierają ten lokal z karaoke, może się przejdziemy i zobaczymy.
- Ojeju Ash, nie chcę... - marudziłam
- Oj no dawaj, jutro sobota, rozerwiesz się po dzisiejszym dniu. I dopiero zaczyna się to o 18:00...
-No nie wiem... - zaczęłam się zastanawiać czy to dobry pomysł.
- Jeśli mnie kochasz to pójdź.
- To jest szantaż! - krzyknęłam śmiejąc się
- No dawaj...
- Ehh... Okey, niech Ci będzie, ale robię to dla Ciebie - uśmiechnęłam się.
Ash zaczęła skakać i klaskać w dłonie. Ze szczęścia dała mi niewinnego buziaka w usta. My czasem tak robimy, niektórzy mogą pomyśleć, że jesteśmy homo, ale to nie prawda. Mamy w dupie zdanie innych.
- Dobra a teraz opowiedz mi, że słyszałam Twój krzyk aż na zapleczu. Co Josh zrobił, że tak wrzasnęłaś?
- Powiedział, że nie chciał tego zrobić, to mnie tak rozśmieszyło, więc zebrałam się na odwagę, podeszłam do niego i walnęłam go z liścia.
- Whoow Misiek, zajebiście postąpiłaś, ale jak go spotkam to nie ręczę za siebie i dostanie jeszcze ode mnie tylko, że mocniej. Hhahah.
- Hhahahaha. Kocham Cię
- Ja Ciebie bardziej - obie zaczęłyśmy się śmiać
- Chciałabym być taka odważna tak jak Ty
- To Cię nauczę, wiem, że Ciebie jest bardzo łatwo wkurwić, więc ułatwia nam to zadanie. Jak ktoś Cię wkurzy to powiedz coś w stylu "Weź spierdalaj, bo dostaniesz"
- Ale pewnie zacznie się śmiać, ehh...
- To go na prawdę walnij, jak Ci łatwiej to z liścia. Tak samo jak Josh'a
- Okey, będę próbwać. Miałam ochotę strzelić z liścia tego chłopaka z lokami jak mnie poprosił o numer telefonu.
- Że co zrobił?! - Ash rozszerzyła oczy ze zdziwienia.
- Chciał mój numer, ale to olałam... - parsknęłam śmiechem.
- Hahahahaha, bardzo dobrze. Bo tym mu udowodniłaś, że nie jesteś taka łatwa...
- Nom. Dobra Kochanie lecę spać, dzisiaj miałam pechowy dzień. Branoc.
- Dobranoc, śpij dobrze. - dałyśmy sobie po buziaku w policzek i poszłam na górę do mojej sypialni.
Rzuciłam się na łóżko, wzięłam gitarę i zaczęłam kończyć pisaną przeze mnie piosenkę.
Po 20 minutach skończyłam. Wyszła całkiem nieźle.
Gdy odkładałam gitarę drzwi się lekko uchyliły i przez szparę, Ashley krzyknęła:
- Ale wiedz, że ja jutro Cię ubieram na to karaoke! - zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, zamknęła drzwi.
-No super... Na pewno nie obejdzie się bez wysokich szpilek i odkrytego ciała. - pomyślałam
Poszłam do łazienki, przebrałam się w piżame, umyłam zęby i wróciłam do pokoju. Miałam tak pechowy dzień, że już mi się nie chciało brać prysznica, wezmę jutro rano. Na szczęście jutro sobota. Przykryłam się kołdrą i włączyłam TV. Zostawiłam na jakimś filmie, nastawiłam 'śpiocha' na 20 minut tak jak zwykle. Zaczęłam rozmyślać o zielonookim chłopaku, chociaż był troszkę nachalny, był seksowny. Dopiero co go poznałam, a już o nim myślę. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
*Oczami Harry'ego*
Wróciłem do domu i od razu rzuciłem się na łóżko. Ta dziewczyna z kawiarni była naprawdę śliczna, ale widać, że ten chłopak zrobił jej wielką krzywdę. Chciałbym jeszcze ją spotkać. Zazwyczaj dziewczyny pakowały same mi się do łóżka, ale ona taka nie jest, jest... inna.
Uwielbiam jej głos, jej uśmiech, jej oczy, te zarumienione policzki. Ona jest IDEALNA.
Czy to możliwe, że w tak krótkim czasie się zakochałem? Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu, to Louis. Odebrałem:
*rozmowa telefoniczna*
- Co tam stary? - zapytałem
- Siema, słuchaj, jutro otwierają lokal z karaoke, może się wybierzemy?
- Dla mnie spoko. - odpowiedziałem przyjacielowi. - O której to się zaczyna?
- 18:00, przyjadę do Ciebie o 17:30 - Poinformował mnie Lou
- Okey, ej a chyba spodobała Ci się przyjaciółka tej dziewczyny z kawiarni?
- Nooo, jest strasznie śliczna, a Tobie to się na 100% spodobałam ta dziewczyna?
- Ona jest idealna. I jeszcze te lekkie rumieńce.
- Dobra stary jutro pogadamy, bo muszę kończyć
-Okey, to narazie
- Narazie - odpowiedział przyjaciel i się rozłączył
*koniec rozmowy*
Nawet nie zorientowałem się jak zasnąłem rozmarzony o tej pięknej dziewczynie.
_________________________________________________________
I mamy 1 rozdział, mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo poświęciłam na niego 2 godziny. Wiem, że Liv jest nieśmiała, ale nie mogła się powstrzymać od tego, żeby napisać, że walnęła Josh'a z liścia, po prostu musiałam. ;D W niedzielę powinien pojawić się kolejny rozdział. Mam nadzieję, że uda mi się stworzyć chociaż trochę odważniejszą Liv.
Komentarze mile widziane. :)
W sumie to to fajne ale mam jedną uwagę Za dużo przekleństw bo jakoś tak sie źle czyta jak jest ich aż tyle ;)
OdpowiedzUsuńOkey, postaram się używać ich mniej :)) Dzięki za szczerość :))
Usuń;) :D
UsuńSuper rozdział, czekam na nn ;) Kiedy kolejny? :D PS. Zgadzam się z dziewczyną wyżej, używaj mniej przekleństw, bo ja np. trochę niekomfortowo czuję ;) Po za tym blog świetny!
OdpowiedzUsuńKolejny powinien byc 2/3 wrzesnia bo limit mi si€ wyczerpał w interneci i mogę tylko na telefonie siedzieć
UsuńRozdział zajebisty <3 Jest cudowny <3
OdpowiedzUsuńLiv ....Awwwww <3
Kocham i wielbię
Zapraszam do mnie http://ten-jeden-moment-niall-horan-ff.blogspot.com/
http://never-not-friction-hope-onedirection.blogspot.com/
Buziaki <3333
Świetny a przede wszystkim ciekawy rozdział :-) Czekam na nexta <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: empire-fanfiction1.blogspot.com/
Pozdrawiam Paula :***